Zawitało

sobota, 29 stycznia 2011

Info.

Cześć, mówi Nec w imieniu Sasame. Prosiła mnie, aby powiadomić, że komputer trafił jej szlag, wraz z notkami. A co za tym idzie - jak widać, notek nie ma i przez jakiś czas jeszcze nie będzie.


Mam nadzieję, że będziecie cierpliwi. ;) Dzięki za uwagę.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Nothing else matter cz.1


     Kurczę! Mówiłam ostatnio, że teraz już przerw nie będzie, a tu zaliczenie za zaliczeniem...pochlastać się można =.='
 
 
     WHYDNN w zamierzeniu  ma być mega długie, więc muszę mieć na nie czas. Pomijając fakt, że ostatnio straciłam do niego serce. Weszłam dziś na net, bo po raz pierwszy mam trochę wolnego...A tu znowu prawie miesiąc przerwy!
 
 
Postanowiłam wiec dodać to krótkie opowiadanie, które ma mieć zaledwie 4/5 części, znając mnie (uprzedzam) max 10
 
 
 
 
                                                Nothing else matter cz.1
 
   
    Młody chłopak rozejrzał się obojętnie po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Mimo iż był tu dopiero od 20 minut, już nienawidził tego miejsca.
     Białe ściany, niefortunnie kojarzyły mu się jedynie z psychiatrykiem, którym to miejsce mogłoby zapewne być, nie mówiąc o ludziach przyglądających mu się jak małpie w zoo...A do tego jeszcze będzie musiał opowiedzieć komuś o wszystkim, co przeżył w ciągu ostatniego roku!
     Czy życie może być gorsze?!
     Gdyby nie to, ze przepłakał tyle dni i nocy, ze jego umysł, jak i serce stały się otępiałe, gdyby nie to, pewnie łzy same spłynęłyby po jego twarzy w tej chwili.
     Dlaczego musieli rozdrapywać jego rany? Dlaczego chcieli, aby znowu przechodził przez to, co o mały włos nie doprowadziło go do obłędu?!
     Przełknął, ale w jego ustach zrobiło się nagle nieznośnie sucho. Nie, żeby był zaskoczony. Przywykł do tego w ciągu ostatnich 12 miesięcy, jednak to uczucie, gdy własny język zdaje ci się być papierem ściernym, cięgle nie należało do najprzyjemniejszych.
     Gdybyś tylko tu był...
     Przygryzł wargę i spuścił wzrok. Chyba jednak zostało mu trochę łez.
     - Uzumaki Naruto! - młody, doskonale mu znany dziewczęcy glos, wywołał jego nazwisko
     Drgnął zaskoczony.
     Po pierwsze nie wiedział, ze ona tu pracuje. Kolejny dowód na to, jak bardzo stracił zainteresowanie innymi, kiedy to się stało. No bo czy Sakura nie była jego ukochana przyjaciółką? Osobą, z którą kiedyś spędzał tak wiele czasu?
     Poza tym jego własne imię, z którym oswajał się odkąd był w stanie zrozumieć, co się do niego mówi brzmiało dla niego dziwnie obco i bez znaczenia. Przestał zwracać na nie uwagę w momencie, gdy usłyszał ten wyrok, który zmienił wszystko.
     Mrugnął. Raz. Drugi. Trzeci...
     Powoli odzyskiwał ostrość widzenia. Tak zatracił się w swoich myślach, że nawet nie zauważył, iż siedzący obok niego czarnowłosy mężczyzna wstał i złapał go delikatnie, aczkolwiek stanowczo, za nadgarstek.
     - Naruto. Choć. Wiesz, ze musisz to zrobić... - czarne oczy utkwiły w nim uparte spojrzenie, choć wyraz twarzy ich właściciela był ciągle łagodny i współczujący
      To ostatnie sprawiło, że szarpnął się do góry, nawet nie sprawdzając, czy towarzysząca mu osoba poczuła się urażona. Pewnie tak. Wysoce prawdopodobne. Właściwie niemożliwe, aby stało się inaczej.
     Tak jak się spodziewał, usłyszał zrezygnowane westchnienie i już po chwili ktoś objął go od tylu, najwidoczniej dając do zrozumienia, ze nie jest z tym wszystkim sam, a jego chłopak jest razem z nim i pomoże mu odgonić duchy przeszłości, z którymi tak rozpaczliwie walczył.
     - Wierze w ciebie. - Kolejne puste słowa, popierające puste gesty.
     Bo czy cos mogło być ważne, kiedy...nic nie jest już ważne?
     Boże...Jak to głupio brzmiało. Ale taka była prawda i nawet najpiękniejsze frazesy, poematy układane przez najwybitniejszych poetów, nie były w stanie ująć dokładniej tego, co w tej chwili działo się w jego umyśle.
     Czy powinien przytrzymać w swoich dłoniach te należące do jego kochanka? Wypadało przecież. Tak. Jeszcze tylko dodać ze go kocha, zapomniał i zostaną razem...Nie. Nie był aż takim hipokrytą. Z drugiej strony musi zareagować, dąć znak ze nie jest mu całkiem obojętny, nawet jeśli być może tak jest. 
     Jest, czy nie jest? Nie jest...Jest?
     Sam nie wiedział, choć tak bardzo chciał poznać prawdę.
     Lekko odwrócił głowę, aby zerknąć na wyższego mężczyznę, jednak kiedy to zrobił, średniej długości włosy musnęły go delikatnie po policzku, a on wzdrygnął się automatycznie. To był jednak zły pomysł...
     Dalsze rozmyślania przerwał mu ten ciepły, choć ewidentnie zatroskany sopran.
     - Tak mi przykro, Naruto...- ledwo zdołał wydostać się z uścisku mężczyzny, wylądował w silnych, kobiecych ramionach - Tak bardzo, bardzo mi przykro...- w tej chwili dziewczyna zerknęła na stojącego obok chłopaka czarnowłosego, a jej twarz zbladła, jakby zobaczyła ducha - Sa...Sasuke-kun...
     Na dźwięk tego imienia dreszcz przebiegł mu po plecach, jednak zanim zdążył powiedzieć cokolwiek,  zza drewnianych, dawno nie konserwowanych drzwi, wyłoniła się kobieca, potężną sylwetka.
     Wbrew temu, czego się spodziewał, nie nawrzeszczała na niego za przerywanie jej wczytywania się w historie choroby jej pacjentów( czytaj jednoosobowej libacji),  jak to robiła gdy był młodszy, a pierwszy kryzys minął.
     Na samo wspomnienie tego, jak jedna z rodzin zastępczych umieściła go w psychiatryku po tym, jak próbował rzucić się z okna, z piątego pietra, poczuł, ze robi mu się niedobrze.
     Nic nie robili, aby sześciolatek się lepiej, po tym jak zamordowano mu na jego oczach rodziców, z powodu czegoś tak głupiego, jak nakrycie młodocianego złodzieja podczas okradania ich domu...
     Do dziś pamiętał jego glos i słowa: „Jeśli cos powiesz, niedługo do nich dołączysz. A tymczasem, serwusik!” Już nigdy więcej go nie zobaczył, ale w wariatkowie to właśnie doktor Tsunade pomagała mu wyjść z czegoś, co zostało zakwalifikowane, jako zaawansowana depresja.
     Ta blondynka zastępowała mu babcie i przywiązał się do niej niesamowicie, jednak myśl, ze to właśnie jej ma opowiedzieć o kolejnym już w swoim życiu koszmarze, wcale nie czyniła tego łatwiejszym. 
     Zamiast tego tylko bardziej spiął się, gdy po raz kolejny, bezwolny jak marionetka, został prawie wyrwany z rąk Sakury i zmiażdżony niedźwiedzim uściskiem starszej damy. O ile można było tak nazwać kobietę, która przemierzanie miasta na czworakach, po zbyt obfitym ucztowaniu tego że, powiedzmy, jest środa, nie uznawała za nic uwłaczającego.
     Otworzył usta, żeby cos powiedzieć. Bo przecież chciał i miał tak dużo do powiedzenia.
     Chciał zapytać, kiedy zmieniła prace, co tu robi, jak to możliwe, że znowu spotyka ja po roku właśnie z powodu osobistej tragedii, co u starego zboczeńca. Chciał dodać ze się cieszy, ze ja widzi, ze tęsknił za nią i Jiraya...
     Ale ledwo uchylił wargi zdał sobie sprawę, ze chyba zapomniał, jak się mówi. Przecież robił to ostatnio dwanaście miesięcy temu i tylko jego kochanek czasem cos na nim wymusił, jakieś zdanie, czy dwa.
     A dziś ma mówić, mówić o wszystkim, co bolało jego dusze, zmiażdżyło serce i roztrzaskało myśli. I nagle, w tym kontekście wszystko, co chciał powiedzieć jeszcze minutę temu wydało mu się tak błahe i bez znaczenia, że zamknął usta z powrotem.
     - Chodź. - To jedno słowo i Tsunade skierowała się w stronę swojego gabinetu, a on, mimo iż miał ochotę uciec i zakopać się w poduszkach, albo jeszcze lepiej, wpaść pod jakiś samochód, lub po prostu podciąć sobie żyły... Nie, żeby nie próbował.
     Zerknął na ręce, na których ciągle widniały sznyty, które zostaną już pewnie na zawsze.
     - Pewnie jesteś ciekawy, co tu robię. - Gdy po pięciu minutach kobieta zdała sobie sprawę, że ani on, ani jego towarzysz nie są zbyt skłonni do rozpoczęcia rozmowy, przyjęła na siebie ciężar konwersacji. - Otóż wywalili mnie z roboty w Zakładzie dla Psychicznie Chorych w Konoha, po tym, jak jedna z pacjentek, Tayuya, wygadała się, ze badałam ją po pijaku... Nie byli zachwyceni, wyleciałam...No a że dali mi wilczy bilet, a ja mam kasy, jak lodu...- uśmiechnęła się złośliwie, wspominając telefon, który wykonała do dyrektora szpitala, Sarutobiego, który nie tego zapewne się spodziewał, kiedy pozbawił jej posadki - ...założyłam własną przychodnie, ha!
     Jednak jej entuzjazm zmniejszył się, kiedy zerknęła na swojego ulubionego pacjenta, a gdy usłyszała słowa osoby obok niego siedzącej, całkowicie zniknął.
     - Proszę się nie kłopotać, próba zajęcia go rozmowa. On nie zwraca uwagi na to, wokół czego nie oscylują jego myśli, a jak pani się domyśla, jest tylko jeden temat, który pochłania go całkowicie i tylko na ten jeden temat można z nim rozmawiać...
     Zarówno słowa czarnowłosego, jak i jego nowej/starej psychiatry, docierały do niego jakby przez ścianę, czy to z marmuru, cegły, czy tez wody. Najważniejsze było to, ze dźwięk dochodził jakby z oddali...
     Ciepły oddech na policzku i delikatne, chłodne dłonie, z troską gładzące jego policzek.
     - Słyszysz co Tsunade mówi, Naruto? - Nie. Nie słyszał i nie chciał! Chciał...Umrzeć! Czy to tak wiele?! Dlaczego mu nie pozwalają...
     Zacisnął pięści. Egoiści! Cholerni egoiści!
     Po raz kolejny ten ogień, który trawił go od środka zaczął brać górę. Marzył, aby się rzucić na Tsunade, Sakurę, Itachiego...Na wszystkich!
     Gdyby na chwile spuścili go z oka, znów mógłby być szczęśliwy.
     - Opowiedz co się stało, inaczej nie będziemy mogli ci pomoc. - Glos blondynki stal się jakby chłodniejszy, wyraźnie powstrzymywała irytacje. Widząc jednak, że nic to jej nie da, kucnęła koło niego, złapała za podbródek i zmusiła go do spojrzenia w jej orzechowe, wyraźnie smutne oczy. - Przecież wiesz, ze możesz mi zaufać, Naruto....Wiesz, prawda?
     Dlaczego, do cholery, musieli powtarzać jego przeklęte imię?! Dlaczego nie mogli sobie darować?
     Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.
     Czuł, że czara jego goryczy przechyla się i już wiedział, że musi jej opowiedzieć, bo inaczej zwariuje.
     A Sasuke z  pewnością nie chciałby, aby poddał się czemuś tak banalnemu, jak szaleństwo.
     - Wszystko zaczęło się rok temu...
 
 
     ******************
 
     C D N
 
     Mam nadzieje, że komuś się to spodoba, a jako że sama wpadłam w te historie, już dziś zabieram się za pisanie drugiego partu, a pomiędzy piątkiem, a wtorkiem ( wiem, duży rozrzut, ale nie poradzę nic na zdarzenia losowe) pojawi się part drugi. 



      Rozdział dedykowany Dream, która zechciała powstawiać polskie znaki, których obecnie mi w systemie brakuje ;)

    Niedługo pojawi się szata graficzna do tego opa :)