Zawitało

czwartek, 19 sierpnia 2010

2. Kolejny zwykły poranek

        Dzisiaj z perspektywy Uzumakiego :)


        Dedykowane H. vel Virus - dla takich długich komentarzy warto pisać ;-) Oczywiście nie tylko, ale zawsze miło jest czytać wasze opinie...Nawet, gdyby miała to być konstruktywna krytyka


    UWAGA: NIECO ZMIENIONA HISTORIA KYUUBIEGO I PIECZĘTOWANIA


                                      2. Kolejny zwykły poranek

    - Na! Ru!To! Na! Mi! Ka! Ze! U! Zu! Ma! Ki! - w wielkiej dwupiętrowej rezydencji Namikaze rozległ się wrzask pewnego brązowowłosego mężczyzny
    Wyżej wymieniony spojrzał z mieszanką rozbawienia i lekkiego zdenerwowania na schody, po których schodziła właśnie jego...
    Nie. To zbyt upokarzające, aby choćby POMYŚLEĆ to słowo.
    No bo jak to brzmi, że chłopak, który ponad dwa miesiące temu miał swoje osiemnaste urodziny miał też...Nianię!
    A wszystko przez jego ojca! Tak, właśnie! Gdyby nie to, że w jego woli zapisane było, że Iruka ma się nim OPIEKOWAĆ do momentu, kiedy jego syneczek znajdzie drugą połówkę...a i wtedy ma się troszczyć o oboje...
    Jednym słowem miał przejebane.
    Gdyby wiedział, że skończy w ten sposób, to darłby się w niebogłosy tak, że tamtego dnia tata by został...A on miałby nadopiekuńczego Umino i tak na głowie, bo, jak mu kiedyś powiedział, został 'nianią' w dniu jego narodzin.
    Dwa tygodnie później jego ojciec poszedł walczyć z Iwa, gdyż wedle zebranych przez ANBU informacji, wioska Skały szykowała się do ataku na Konoha, a Minato czuł się w moralnym obowiązku, aby nie dopuścić do najgorszego...Zwłaszcza, że jeden z Uchihów, niejaki Madara, czarna owca tego klanu, zbratał się z wrogiem, licząc na własne korzyści.W tym celu porwał jego matkę, odpieczętował Lisa i przy pomocy sharingana, wmanipulował go w atak na wioskę Liścia. Kushina Uzumaki była zbyt słaba i zmarła podczas odpieczętowania, a ojciec zapieczętował w sobie Kyuubiego no Kitsune.
    Jednak ciało mężczyzny okazało się za stare, jak na świeżą pieczęć i szybko zaczął podupadać on na zdrowiu. W końcu doszło do tego, że aby go ratować, postanowiono na jinchuuriki wyznaczyć dziecko...Ale żadna matka nie chciała się zgodzić na taki los dla swojej pociechy i nie pomogły zapewnienia, że stanie się ono bohaterem wioski.
    I tak, pomimo żywych sprzeciwów zarówno Minato, jak i Iruki zapieczętowano w nim najpodlejszą rudą kulę, jaką można było sobie wyobrazić.
    Zaraz po zdradzie Madary, zawarty sojusz zerwało Kumo, które postanowiło sprzymierzyć się z Iwa...Ojciec natychmiast, pomimo ciągle osłabionego organizmu, rzucił się w wir walki...I zginął. Do dziś był zresztą znany, jako Yondaime Hokage, a jego postać na zawsze stała się częścią legendy.
    Jasne. Był dumny z bycia synem kogoś takiego i starał się jak najlepiej kontynuować dzieło ojca, jednak nie zawsze mu to wychodziło. A wszystko przez pewnego pchlarza, który uznał za doskonały pomysł, aby utrudniać mu życie od latach wczesnej młodości.
    Poczuł silne ukłucie pod żebrami.
    Po pierwsze, dzieciaku, nie mam pcheł. Dbam o higienę - nie to, co niektórzy. Po drugie, gdybyś nie był taką ciamajdą jaką jesteś, nauczyłbyś się ze mną współpracować szybciej, niż w wieku 15 lat. Po ostatnie...To MNIE powinni płacić odszkodowanie, za słuchanie twoich myśli...Serio! Gdybym nie był demonem, lub nie znałbym cię  prawie od urodzenia...Pewnie bym zwariował, chociaż CIEBIE i tak nigdy nie dogonię. Zwłaszcza przejadło mi się wysłuchiwanie wątpliwej jakości twórczości na temat tego różowego czegoś, co nazywasz swoją uko...
    Naruto wściekły z powodu obrazy jego jedynej, największej miłości, zwinął dłoń w pięść i przyłożył sobie w brzuch, z satysfakcją zauważając, że nie tylko jego to zabolało...
    Jednak zajęty dawaniem nauczki rudzielcowi zapomniał, że ucieka przed swoją...swoim opiekunem. Tak. To było bardziej do przyjęcia.
    - Naruto-kun...- spokojny, przesłodzony głos jego życiowego nauczyciela zwiastował kłopoty
    GULP.
    Odwrócił się i stanął oko w oko z wściekłym Iruką. Widząc złowróżebne spojrzenie mężczyzny zanotował w pamięci, aby w przyszłości lepiej okiełznać swój pociąg do żartów, przynajmniej do momentu, kiedy Umino jest jeszcze przed swoim porannym rytuałem picia...
    - Naru-chan...- im słodszy stawał się głos brązowowłosego, tym bardziej jasna dla Uzumakiego była wizja katastrofy
    - Iru-chan!* Już wstałeś? - starając się jakoś przekupić opiekuna przybrał minę wcielonej niewinności, otworzył szeroko oczy, po czym roześmiał się wesoło, umiejscawiając prawą rękę z tyłu na karku
    - ...gdzie...
    Blondyn zrobił krok w tył, z niepokojem obserwując nieprzewidywalnego z rana mężczyznę, postępującego do przodu, przez co pomimo jego własnych starań, ciągle stał nos w nos z mniej więcej jego wzrostu mężczyzną
    - ...jest...
    Niebieskie oczy omiotły pomieszczenie, szukając jakiegoś azylu, drogi ucieczki, która być może miała nawet uratować jego życie.
    - ...moja...
    Jednak pomoc znikąd nie nadchodziła, nawet wielkie szklane drzwi, stanowiące wyjście do ogrodu, jak na złość były zamknięte.
    Więc może ktoś, kto odwróciłby uwagę rozjuszonego Iruki od jego biednej osoby?
    - ...KAWA?!
    Nic. Żadnej służby, ogrodnika, kucharza czy innych osób, które pomagały w utrzymywaniu innych wielkich rezydencji. Nawet sprzątaczki nie było, ponieważ Iruka twierdził, że od sprzątania to Kami-sama dał Naruto ręce, a on sam nie pozwoliłby sobie wydawać pieniędzy po Minato-sama, aby ułatwić swoje życie.
    Po tym wybuchu Umino zaległa cisza, która mogła trwać sekundy, lub minuty. Naruto nie wiedział i za bardzo go to nie obchodziło, bo w tej chwili modlił się tylko, aby wyjść cało z tej konfrontacji.
    Tak to jest, kiedy ręce wyprzedzają mózg, dzieciaku.
    Kyuubi prychnął lekceważąco, ubawiony dylematem tego idioty. Serio. Lubił dzieciaka, ale to nie stawało mu na drodze, do sporadycznego ubolewania nad jego IQ. Nawet, jeśli z wiekiem zdawało się go przybywać to i tak pozostawały takie sytuacje jak ta...No i gust w wyborze partnerki życiowej, czego Kyuubi nie omieszkał wypominać chłopakowi przy każdej sprzyjającej okazji.
    - A skąd mam wiedzieć? Pewnie znowu wypiłeś wszystko! - Naruto kierując się zasadą 'najlepszą obroną jest atak', zrobił obrażoną minę, a widząc, że nie obudzony do końca Umino ma spowolniony refleks, zanim zdążył go złapać, już wymknął się...
    Czy też próbował to zrobić, bo pech chciał, że zanim udało mu się ewakuować, drzwi, do których już prawie dopadł otworzyły się...A ich światło zostało zasłonięte przez jego kochanych, co jednak nie zmieniało faktu, że szalonych, dziadków.
    - Mam cię. - Tuż za jego uchem rozległ się głos brązowowłosego, który ignorując tymczasowo gości, zwrócił się do blondyna. Po głosie słychać było, że jest bliski wybuchu. - A teraz odpowiedz mi łaskawie, gdzie jest moja...
    Naruto szarpnął się lekko, jednak wkurzony Iruka nie był przeszkodą łatwą do wyminięcia.
    - Tsunade-sobo! Jiraya-sofu! ** Raaatuuunkuuu! Iru-chan chce mnie zabić..- zrobił płaczliwą minę, jednak dwójka zamiast mu współczuć, tylko zgodnie przewróciła oczami
     Biuściasta blondynka wzruszyła ramionami, jawnie pokazując, jak dogłębnie przejęła się problemem.
    - Widocznie zasłużyłeś. - prychnęła, jednak widząc, że jej wnuk się obraża dodała wzdychając ciężko - Co zmalowałeś tym razem?   
    - Ukradł mi kawę! - mina Umino jasno wskazywała, że gdyby miał możliwość, za ogrom popełnionej zbrodni, jego podopieczny siedziałby obecnie na wygodnym krześle...naszpikowanym kunai'ami
    - Oh...Zbrodnia, rzeczywiście. - zakpiła orzechowooka
    Iruka Umino wielokrotnie zadziwiał syna Minato. Za każdym razem, kiedy blondyn myślał, że opiekun już niczym go nie zaskoczy, ten postanowił mu pokazać, jak omylne są jego wszelkie sądy.
    I tak też było tym razem.
    Zwykle poważny, spokojny, potrafiący rozstawiać nie tylko jego po kontach i zadawać najboleśniejsze dla niego kary, osobnik, ktoś, kto miał zdaniem Naruto wielkie zadatki na psychologa, gdyż zamiast stosować kary cielesne stosował wszelkie zakazy i nakazy oraz reguły, które były największym utrapieniem dla młodzieńca...Ten sam człowiek wyglądał teraz jak dziecko, któremu powiedziano, że święty Mikołaj to jednak bajka.
    - Pogadamy, jak zwinie wasze sake... - mruknął rozeźlony
    - Tylko spróbuj! - zarówno Jiraya, jak i jego żona, wrzasnęli, kiedy na opalonej twarzy pojawił się psotny uśmieszek
    - A czy ja coś mówię? - po raz kolejny zastosował minę a'la kot ze Shreka, jednakże zauważając, że nikogo tym nie przejął urażony poszedł do kuchni, gdzie postawił wodę na swój ukochany ramen
    Kolejne zgubne przyzwyczajenie, młody.  mruknął znany mu głos  Jak za dwadzieścia lat będziesz wyglądał jak trzydrzwiowa szafa, a będziesz jęczeć...To obiecuję solennie, że wydostanę się na zewnątrz...Choćby Twoim kosztem.
    - Cicho, sierściuchu. Nie wiesz, co dobre. - mruknął cicho z uśmieszkiem witając ponownie przegadujących się dorosłych
     A ty wiesz, taa? Jakoś po twoich zamiłowaniach tego nie widać. Od jedzenia na życiowej partnerce kończąc.
    Przeginasz...
     Zanim jednak zdążył dokończyć swoją myśl, rozległo się pukanie do drzwi, odciągając uwagę niebieskookiego od zmory jego egzystencji.
    Tsunade przepchnęła się do drzwi, zupełnie nie zwracając uwagi, że prawnie to Umino jest właścicielem mieszkania i ignorując lekko zirytowanego mężczyznę, który ciągle nie otrzymał odpowiedzi na odwieczne pytanie 'gdzie moja kawa', wysunęła wypielęgnowaną, ozdobioną długimi, krwistoczerwonymi paznokciami, dłoń, w której dzierżyła kopertę.
    - Do ciebie, smyku. - Chciała potargać mu czuprynę, ale przypomniała sobie, że w drugiej dłoni dzierży swój odwieczny atrybut - butelkę sake.
     Podekscytowany ostrożnie rozerwał kopertę, aby już po chwili...Ryknąć śmiechem.
    Dorośli zjednali się tymczasem na chwilę, aby wspólnie obserwować wyjącego ze śmiechu chłopaka.
    Jiraya podniósł zapomnianą kopertę i po przeczytaniu odłożył ją na stół, kręcąc ze zrezygnowaniem głową.
    - Oświecisz mnie, co w tym zabawnego?
    W pokoju nagle umilkło, a Naruto patrzył na swojego dziadka, jakby ten oświadczył mu, że od jutra nie pije i rezygnuje z hazardu.
    - Jeszcze nie załapałeś, sofu? TEME się żeeeeniii! ON!
    Młody Namikaze znowu zaczął się śmiać, aż do momentu,kiedy Iruka skarcił go spojrzeniem. Poczuł się trochę głupio, jednak szybko wzruszył ramionami.
    - Naru-chan - odezwał się ponownie Umino - gdzie moja...
    - Iru-chan! - blondyn symulował ziewnięcie - Robisz się monotonny...-wyłowił z dna jednej z szafek paczkę, rzucając ją w stronę zachwyconego Iruki, który rzucił się zaraz, aby zalać swój nektar...kosztem wody na ramen, którą gotował niebieskooki
    - Ej! To moje!
    Tsunade dotychczas patrząca na nich, jakby rozmawiali w jakimś wyjątkowo niezrozumiałym narzeczu, wzięła do ręki zaproszenie i zachichotała cicho pod nosem, aż do momentu, kiedy dotarło do niej, że również ona i Jiraya są zaproszeni, a to oznaczało tylko jedno...
    Jiraya skinął radośnie głową i na twarzach obojga rozlał się leniwy, rozanielony uśmiech. Nawet bez słów z ich aur promieniowało niedopowiedziane 'PIJEMY I TO ZA DARMO! '
    Iruka, któremu w końcu udało się dostać w swoje ręce prostą, surową, białą, sztywną  kartkę z kremową ramką, gdzie na środku widniało niemal idealne pismo, w którym ciężko mu było doszukać się jakichkolwiek znaków charakterystycznych, świadczących kto miał przywilej napisania wiadomości. Obie głowy klanów miały ten sam styl. Żadnych ozdobników, pochyłego pisma, czy innych udziwnień. idealnie proste litery w idealnie równych rzędach, świadczyły jasno, że Uchiha Fugaku i Hyuuga Hiashi mają przyjemność zaprosić Jiraye, Tsunade i Naruto Namikaze na oficjalne zaręczyny swoich dzieci Hinaty i Sasuke, które odbędą się za dwa tygodnie...A dalej to już tylko, że można przyprowadzić godną osobę towarzyszącą...
    Wzrok Umino zatrzymał się na słowie 'godna' i nagle dotarło do niego, że został pominięty w zaproszeniu. Przeklęte, snobistyczne klany.
    - Zaproszę Sakurcie-chan! - uśmiech rozpromienił i tak radosną twarz - Teraz, kiedy ten Drań się żeni, ona przestanie za nim latać, wyjdzie za mnie, będziemy mieć dzieci...
    - Tylko pamiętaj, że nie przyznam się do prawnuka, jeśli będzie miał różowe włosy. - sarknęła blondynka, mrugając
    - ...i będziemy żyć długo i szczęśliwie! - jakby jej nie słuchał, Naruto zakończył swój monolog
    Taa. W chatce z piernika na kurzej stópce. Głos dziewięcioogoniastego ociekał ironią.  W tym momencie przypominasz mi tego zielonego żukogłowego, z którym tak zaciekle walczysz o względy swojej, EKHM!, damy.
    Nim Naruto zdążył obrazić się za porównanie go z Lee, Jiraya podszedł do niego, czochrając jego i tak pozostające w nieładzie włosy.
    - No to szykuje się całonocna impreza, młody. Tylko pamiętaj... - jego głos przybrał poważniejsze tony, ale Uzumaki i tak wiedział, że to fikcja, bo jego dziadkowie nie znali powagi - ...nie rób nic, czego ja bym nie zrobił. - mrugnął i zachichotał
    - JIRAYA-SAMA! - wrzasnął oburzony Umino - Nie demoralizuj go! Naru-chan pamiętaj, że najpóźniej o 23 masz być w domu. I tak biorę pod uwagę fakt, że idziesz na zaręczyny najbliższego przyjaciela...
    Naruto pokręcił przecząco głową.
    - Nie. Ja nie idę do teme! - ponownie na jego twarz wpłynął zwadiacki uśmieszek - Ja idę złożyć kondolencje Hinacie! Hahaha! Całe życie z takim ogórkiem! Gdybym jej nie znał, powiedziałbym, że to kara za grzechy...Ale Panienka Hyuuga nie zna tego słowa, jest na nie zbyt niewinna. - roześmiał się znowu
    Jakoś nie umiał i nie chciał przestać.
   - Naruto. - Oho. Kiedy Iru-chan wymawiał pełną formę jego imienia, oznaczało to, że będzie prawił mu morały...
    Więc zanim zaczął blondyn rzucił się do drzwi, rzucając, że idzie poszukać Sakurki-chan i ewakuował się ze strefy marudzenia jego niańki.

 *************************

 CDN
  
    Co prawda miało być do zgody Sakury...Ale to w następnym parcie, bo i tak się rozrosło. Reszta z perspektywy Haruno w 4. ;p
  

 Nie obawiajcie się;p Tylko dziś tak trochę...Technicznie(opowieść o Minato i wymyślanie Historii)

 * Naruto nazywa Irukę TAKŻE 'chan', kiedy chce go udobruchać, pomimo, iż mężczyzna jest starszy
 ** odnośniki do wszystkich członków rodziny zapraszam na  : 

 http://japanese.about.com/bl_family.htm

niedziela, 8 sierpnia 2010

1. Bez własnego zdania

 Pisane z punktu Hinaty, więc będzie tam trochę typowo babskiego rozważania ;p

                                         1.  Bez własnego zdania

    Zegar odmierzał czas bezlitośnie wolno.
    Tik...Tik...Tik...
    Siedziała wpatrując się w swoje sushi, ale żołądek ściskał się w pętle, nie pozwalając dziewczynie na ani jeden kęs.
    Tik...Tik...
    - Dlaczego nic nie jesz, kochanie? - gospodyni mieszkania, w którym się znajdowała, spojrzała na nią z troską - Nie smakuje Ci?
    Poczuła się winna, choć właściwie nie miała ku temu powodów. Mikoto-san była najmilszą, najcieplejszą i najbardziej dobroduszną kobietą, jaką znała. Uwielbiała żonę Fugaku-sama, ale nigdy nie znalazła w sobie odwagi, aby wyrazić, jak wielkim podziwem darzyła tę kruchą, ciepłą, a jednocześnie tak silną i mądrą osobę.
    Właśnie znajdowała się na cotygodniowym obiedzie, który zwykle jadała tylko z panią Uchiha...Wzmocnienie więzi z przyszłą synową, jak żartowała czarnowłosa. Pomijając fakt, że z powodzeniem od sześciu lat zastępowała młodej Hyuudze matkę.
    Czasami dołączali się jej dwaj synowie, jeśli wrócili już z treningu, jednak nigdy nie było Fugaku-sama.
    Jakkolwiek szanowała panią Mikoto, nie potrafiła przestać myśleć o tym, że jutro jej drużyna miała trening z najcudowniejszą osobą w Konoha.
    Na myśl o Naruto-kun jej serce mimowolnie przyspieszyło swój bieg, a przed oczami stanęła jej opalona twarz z, rozciągniętymi w szerokim uśmiechu, czerwonymi ustami i błyszczącymi ukrytym światłem lazurowymi oczami. Właściwie to nie był ten kolor, ale te drogie jej tęczówki ciężko było opisać jednym słowem.
    Oczy Uzumakiego były w najbardziej błękitnym kolorze jaki widziała, ze złotymi plamkami i ciemniejszą obwódką wokół tęczówki. Kiedy był przygnębiony robiły się bardziej matowe i szarzały. Gdy był zły zmieniały barwę na prawie granatowe, gdy był szczęśliwy...
    - Kochanie? - dopiero teraz przypomniała sobie, że Mikoto-san wciąż czeka na jej odpowiedź
    Nim jednak zdążyła zareagować, do pokoju weszło dwóch młodych mężczyzn.
    Jeden z nich uśmiechnął się lekko na jej widok, po czym skinął głową, witając się.
    - Ohayo, Hinata-chan. - uśmiech na bladych ustach poszerzył się delikatnie, a ona poczuła, że się czerwieni
    Nigdy nie potrafiła odpowiadać na takie drobne gesty uprzejmości. Peszyły ją i powodowały dyskomfort.
    - O...Ohayo, Itachi-sama. - nieśmiało uśmiechnęła się do bruneta, unosząc leciutko dłoń
    Wyżej wymieniony przewrócił oczami, powodując u niej delikatne rozbawienie,którego starała się, broń Kami, nie okazać. W końcu pani Mikoto mogła odebrać to jako niegrzeczność z jej strony.
    - Ile razy mam powtarzać, - odezwał się długowłosy zgnębionym tonem - że nie jestem żaden 'sama'? - odwróciła głowę, kiedy dwudziestotrzylatek, rzucił jej pełne udanego wyrzutu spojrzenie - Aż tak staro wyglądam?
    Zachichotała cicho, nie potrafiąc już się powstrzymać. Itachi zawsze potrafił ją rozbawić...
    - No i zaraz lepiej! - zadowolony mrugnął do niej, na co po raz kolejny pokryła się rumieńcem
    - A...Ale tak nie wypada! - pisnęła, a zdając sobie z tego sprawę, szybko znowu spuściła głowę
    Nie znosiła tego u siebie. To była jej przypadłość, odkąd tylko pamiętała. Od zawsze, kiedy tylko coś ją zakłopotało traciła zupełnie panowanie nad sobą. Wtedy też robiła się czerwona, jej elokwencja wyparowywała bez śladu, a złożenie poprawnie zdania przychodziło z trudem, w którego konstruowaniu nie miał już nawet trzylatek.
    - E tam. - prychnął mężczyzna - Wypada, nie wypada...Poza tym...Prosiłem Cię, abyś mówiła Itachi-KUN, prawda?
    Przełknęła nerwowo ślinę. Z jednej strony nazywanie go w ten sposób jest nieadekwatne, gdyż jest on nie tylko starszy, ale jest też mężczyzną, co stawiało go automatycznie wyżej, niż ją. Wyjątek teoretycznie stanowiły gałęzie jej klanu i klany o niższej pozycji społecznej, ale miała pewne opory, aby być bardziej poufałą w stosunku do kogokolwiek...Już wystarczyło, że na życzenie ojca Neji-kun zwracał się do niej per 'sama'.
    Ale z drugiej strony nierespektowanie jego prośby też jest oznaką braku szacunku...
    Itachi chyba zrozumiał, że postawił ją pod ścianą i postanowił dać czas do oswojenia się z tym, gdyż po chwili zwrócił się już do swojego brata.
    - YKHM! - chrząknął znacząco, kiedy Sasuke po ucałowaniu w policzek matki, usiadł ignorując białooką ostentacyjnie
    -Przeziębiłeś się, Aniki? - młodszy Uchiha najwyraźniej postanowił zignorować subtelną aluzję - Może lepiej się połóż, czy coś? W końcu dowódca ANBU nie powinien pozwalać sobie chorować i zostawiać oddział, czyż nie? - osiemnastolatek dodał z ironią, choć w jego słowach brzmiała też nuta goryczy
    Hinata westchnęła mimowolnie. Jej oficjalny chłopak zdecydowanie cierpiał na przerost ambicji...Kiedy mianowano go oficjalnie przyszłą głową klanu, póki co obwieszczenie objęło tylko członków rodziny Uchiha z bliższego i dalszego pokrewieństwa, przez co już dziś traktowano go z szacunkiem, o którym nawet dwukrotnie starsi często mogli marzyć...
    Odkąd dostał się pod skrzydła jednego z największych ninja, legendarnego Orochimaru, jego ego zdawało się puchnąć z dnia na dzień. Oczywiście nie odmawiała mu wielkich zdolności we władaniu kataną, doskonałym poziomie genjutsu i ninjutsu, jak i taijutsu, był najmłodszym członkiem rodziny Uchiha, któremu udało opanować się Mangekyou Sharingan, Amaterasu i Susanoo...
    Ale czy nie wystarczającym zaszczytem było wyróżnienie, którego i tak dostąpił?!     Jak widać nie. Orochimaru-sama zaszczepił w młodym Uchiha ambicje, które jak dla niej były wręcz chore. Co więcej wiedziała, że Sasuke zazdrościł starszemu bratu dowodzenia armią doskonale zorganizowanych, podwładnych mu wojowników. Powoli przerażały ją objawy pragnienia władzy absolutnej, jaką wykazywał...
    Nie wiedziała, jaki rodzaj treningu był przeprowadzany na specjalnej polanie treningowej, ale jej 'chłopak' po sześciu latach był, jak dla niej, najbardziej aroganckim, nietowarzyskim i pozbawionym uczuć draniem.
    Było jej wstyd za siebie, ale nie mogła powstrzymać się od myślenia, prawda?
    Po wymianie ich uprzejmości, nie podszytych w żadnym wypadku fałszem,  zaległa pełna oczekiwania cisza, na którą białooka spięła się w sobie.
    Dobrze wiedziała, co teraz nastąpi, ponieważ to stało się już rytuałem, do uczestnictwa w którym była niejako zmuszona.
    - Sasuke-kun...- Mikoto-san skarciła syna, jednak ten dalej udawał, że nie zauważa tego, jak i braku szacunku, który okazywał swojej 'dziewczynie'
    - Sasuke-kun. - na dźwięk innego głosu chłopak drgnął, po czym szybko, jak był uczony od najmłodszych lat, skłonił się głęboko przed ojcem, stojącym wraz z Orochimaru
    Hinata lekko powstrzymała zimno, które desperacko chciało rozlać się po jej ciele. Tak zawsze działała na nią obecna głowa klanu, a osoba stojąca obok niego też nie kojarzyła jej się dobrze...
    Kątem oka zauważyła, że Itachi również się kłania, choć pod trochę mniejszym kątem, niż brat. Mikoto na widok męża uśmiechnęła się lekko, podeszła, pocałowała go w rękę, na co odpowiedziała jej para zimnych tęczówek.
    - My także zjemy. - obwieścił krótko i już po chwili brunetka poszła wydać wszelkie rozporządzenia do kuchni - Przywitałeś się już ze swoją narzeczoną, synu? - zapytał, a dziewczyna mogła przysiąc, że w jego głosie brzmiały ostrzegawcze tony
    Osiemnastolatek w fioletowo-białym stroju z klanowym symbolem na plecach skinął głową, ale już po chwili, jakby jego natura dała o sobie znać, uniósł ją, patrząc prosto w lodowate, czarne oczy.
    - Ona nie jest moją...- odpowiedział, ale szybko urwał, widząc, że jego ojciec mruży oczy ostrzegawczo
    - Podważasz moje zdanie, Sasuke-kun? - ukryta w tym zdaniu groźba była prawie namacalna
    Mimo wszystko Fugaku-sama był chyba jedyną osobą, z której opinią młodszy chłopak się liczył. W końcu był w tym szkolony od dziecka.
    Odetchnęła z ulgą, kiedy wtrącił się starszy i jej zdaniem dużo bardziej rozważny z braci.
    - Ototo miał na myśli, ojcze, że Hinata-chan JESZCZE nie jest jego narzeczoną. - jak zwykle załagodził sytuację, za co była mu wdzięczna
    Mężczyzna zamyślił się na chwilę, ciągle śledząc wzrokiem młodszego syna, pilnując, aby się z nią przywitał 'jak należy'.
    Jednak im Sasuke był bliżej, tym mniej komfortowo się czuła, a do jej serca zakradł się podobny lęk jak wtedy, kiedy wszedł Fugaku Uchiha. Przez głowę przeszło jej niemiłe skojarzenie, że kiedyś skończy u boku despoty, nie mając prawa do własnego zdania dopóty, dopóki mąż będzie w pobliżu.
    Na tę myśl wzdrygnęła się delikatnie. A może to uczucie lodowatych ust na policzku? Sama już nie wiedziała.
    Przypadkowo jej białe, wystraszone oczy natknęły się na całkowicie obojętne, smoliste tęczówki, które przez nanosekundę wyrażały pogardę, skierowaną w jej stronę. Nie wiedziała jednak, czy to nie było złudzenie, bo za chwilę znowu były idealnie puste, chłodne i wyrażały znudzenie właściciela otaczającym go światem.
    Sasuke wrócił na miejsce i zachowywał się, jakby to nie miało miejsca, a kiedy spojrzał jakimś cudem w jej stronę, jego oczy zdawały się prześlizgiwać przez jej ciało, jak przez powietrze. Jakby jej tam nie było. Jednak nie pamiętała, aby przez ostatnie sześć lat, kiedykolwiek, kiedy uczeń Orochimaru na nią patrzył, zdawał się ją zauważać.
    Obiad mijał w atmosferze rozmów mężczyzn, a ona, jak i Mikoto-san siedziały, nasłuchując i odpowiadając krótko, gdy pytano się je o zdanie.
    Gdy już miała iść, zatrzymał ją głos obecnej głowy klanu Uchiha.
    - Myślę, że Itachi poruszył dość ważną sprawę. - stwierdził spokojnie - Jak wszyscy wiemy, Hinata-san niedawno skończyła siedemnaście lat, więc zgodnie z umową zawartą sześć lat temu, za rok przejdzie do naszej rodziny, łącząc dwa klany na dobre...
    Na dźwięk słowa 'umowa' drgnęła ponownie, czując się jak przedmiot.
    Umowa równała się transakcji, a transakcja handlowi...
    Wbrew własnej woli poczuła, że zaraz się rozpłacze. Jej ojciec ją sprzedał, a przynajmniej tak to odbierała.
  - ...i dlatego nie widzę powodu, abyście nie mieli być zaręczeni. - z każdym słowem robiło jej się coraz bardziej niedobrze - Właściwie już z Hiashim poczyniliśmy kroki, aby wszystko przygotować. Zaproszenia rozesłano już dwa tygodnie temu. A teraz... - wstał i skierował się do drzwi, kiwając dłonią na Sasuke i Orochimaru, który skrzywił się na takie traktowanie, ale tez nic nie powiedział - zademonstrujesz mi, czego się nauczyłeś ostatnio, Sasuke. - zniknęli za rogiem
    Niby cała wioska wiedziała, że jest 'dziewczyną' Uchihy, jednak obwieszczenie tego oficjalnie...Skreślało jej szansę na bycie z Naruto-kun ostatecznie. Co więcej nie napawało jej optymizmem to, że będzie żyła bez miłości i skończy z kimś, traktującym ją jak powietrze.
     Co gorsza nigdy nie zostanie matką, bo nie wyobrażała sobie, aby ten Sasuke, którego teraz miała przed sobą, który czuł opór, aby choćby na nią spojrzeć, czy pocałować na powitanie, miał...
    Wszystko w niej krzyczało chęcią sprzeciwu, jednak nie była w stanie.
    Jednak dlaczego ten teoretycznie tak pewny siebie chłopak, którego nic nie zdawało się przerastać, a który nie chciał mieć z nią nic wspólnego, nic nie zrobił?!
    Czasami wydawało jej się, że nienawidzi Sasuke.
  
 ************************************
    C D N


    Notka wyszła smętna, ale w końcu punkt widzenia Hyuugi