Zawitało

piątek, 14 sierpnia 2009

7. Coś się zmieniło


    To pierwsza TAKA moja scenka, więc proszę o wyrozumiałość.

    Znowu wulgarny język! Po parcie ósmym powinien już pojawiać się sporadycznie, jednak w tej i następnej części jeszcze występuje



                                          
7. Coś się zmieniło

    - Co temu Teme do łba strzeliło?! - Naruto chodził po korytarzu, cały w nerwach - Czy on naprawdę tak myśli? - uderzył pięścią w swoją szafkę - No przecież to chore, ale...Zaraz! Co mnie to interesuje, co myśli ten przemądrzały, złośliwy, diabelnie przystojny dra...
    Kyuu zatrzymał się w miejscu, złapał za serce i zaczął wrzeszczeć wniebogłosy.
Że niby co?! Chyba się przesłyszałem samego siebie! Czy ja to powiedziałem, czy on to powiedział?! Eee... Czemu się  przejmuję tym, co myśli, mówi i robi ten przeklęty szpaner? Dlaczego mnie to obchodzi? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi...Ałaaaa! Moja głowa! Za dużo myślenia T,T
    Uzumaki westchnął rozdrażniony kierunkiem własnych rozważań. Trzeba zająć się czymś dużo mniej wkurzającym, na przykład, gdzie ten obibok Kiba. Mieli się spotkać koło szkolnej fontanny...Albo w bibliotece? Nie. Jednak w stołówce...Gdzie to było?! Przeklęty Drań wybił go tym swoim zachowaniem ze zwykłego rytmu.
    - Co on sobie myślał!? - nie zwracał uwagi na to, że mijający go ludzie patrzą na niego jak na wariata. No ale w czym im się dziwić? Jedyna długa przerwa na lunch, a on ją traci gadając do siebie, boksując miejsce, gdzie inni tylko podchodzili, by włożyć buty na WF, czy strój. Ewentualnie schować książki. - Nie rozumiem go! Przecież kiedyś tak nie myślał! Jak się jeszcze przyjaźniliśmy, zachowywał się wobec wszystkich tak samo! No...Może z wyjątkiem tego całego Hidana z kapeli brata...ZARAZ! - oczy Uzumakiego rozszerzyły się, kiedy doszedł do tego jakże genialnego odkrycia - Itachi...Hidan...Sasuke! - otwarta dłoń z prędkością światła poszybowała w stronę czoła, lądując na nim z głuchym plaśnięciem - Hidan to ten ' paskudny wieśniak, który zabrał mu miejsce w kapeli brata'...Więc bratem tego szpanera jest...jest...ŁASIC!
    Elementy niezrozumiałej dotychczas układanki same zaczęły pchać mu się do rąk.
    No oczywiście! Nigdy nie widział Aniki swojego obecnego wroga nr 1! O ile na początku kolega wspominał o drugim synu Fugaku z szacunkiem, radością i oddaniem, o tyle później zaczął coraz częściej mówić o jego wadach, błędach i niedoskonałości. I jakoś nigdy nie użył imienia, zupełnie, jakby parzyło jego usta.
    Pamiętał dzień, kiedy przyszedł do czarnowłosego z plakatem Akatsuki. W tamtych czasach była to całkowita nowość na rynku. Śmiał się wtedy, że ich wokalista wygląda jak starsza wersja jego przyjaciela, a nawet na nazwisko ma tak samo! Jaki zbieg okoliczności...
    Dopiero teraz zaczął powoli rozumieć, dlaczego, kiedy zaproponował, że puści mu ich kawałek, żeby i Sasuke mógł się 'zakochać w tym brzmieniu', chłopak wyrwał mu płytę z rąk i połamał. Itachi znowu dostał to, o czym marzył młodszy Uchiha. Jego brat, który w rodzinie był tym mądrzejszym, mającym przejąć rodzinny interes i co najważniejsze godniejszym uwagi ojca. Pomijając fakt, że wzgardził tym ostatnim, zupełnie ignorując plany Fugaku Uchihy.
    Taa...TERAZ już wiedział, ale wtedy...To był dla niego tylko kolejny kretyński, niezrozumiały wyskok, po którym wszystko zaczęło się piepszyć.
    To była jego pierwsza uczciwie zarobiona płyta. Dosłownie. Siedem dni wcześniej Kiba zabrał go do małej klitki, którą Inuzuka sztucznie nazywał 'warsztatem ojca'. Wykuł numerację wszystkich kluczy, pucował samochody, uczył się na pamięć różnych narzędzi, jak nasadka udarowa, czy lewarek. Przesiadywał tam godzinami, nabierając szacunku do pracy, ale w końcu po tygodniu pomagania stać go było na wymarzoną płytę, bez narażanie się na ględzenie ojca, że znowu wydaje ' jego ciężko zarobione pieniądze na jakiś badziew, który nie przystoi jego pozycji', jak nazywał 90% zakupów syna.
    I po tym wszystkim najbliższa jego sercu osoba po prostu złamała 35 godzin jego ciężkiej pracy na pół! Był wtedy taki wściekły, że zamiast starać się to wyjaśnić, coraz częściej przesiadywał u brązowowłosego, ignorując telefony przyjaciela. Chciał by go przeprosił twarzą w twarz. Należało mu się...Niestety przegapił szansę. Sasuke podobno był w jego domu tylko raz, ale kiedy dowiedział się, że Naruto jest z Kibą na imprezie...Przestał dzwonić, na korytarzu udawał, że go nie zauważa. A ponieważ potomek Namikaze także miał swoją dumę, nie miał zamiaru podejść pierwszy. Tak z czasem rozwiązała się piękna przyjaźń. Czarnowłosy na początku dogadywał się z Nejim i Gaarą, ale kiedy zauważył, że rozmawiają oni z Uzumakim, również przestał zwracać na nich uwagę.
    A wszystko przez głupie nieporozumienie....
    Kyuu spojrzał na niego swoimi wielkimi, niebieskimi oczami, wyraźnie załamany.
Nie wiem, czy zauważyłeś, ale znowu zaczęliśmy myśleć o młodym Uchiha, a miałeś skupić się na szukaniu tego irytującego pchlarza. Mimo że lubił postrzeleńca, obecnie był na niego zły. No bo w końcu nie stawił się na miejsce...A może stawił? Ehh...Ciężka współpraca z tą jego 'zewnętrzną powłoką' . Nie ma to jak skleroza, choć w wypadku młodego, bardziej chyba pasowało roztrzepanie.
    - Naruto-kun!
    Odwrócił się zdziwiony. Myślał, że wszystkie panienki zajęły się debatowaniem nad tym, czy dalej traktować Sasuke jako ciacho po takim wystąpieniu. Zwłaszcza, że połowa z nich nie była wybitnie zamożna.
    Kyuu uśmiechnął się szeroko, machając dziewięcioma ogonami w wyraźnym zadowoleniu. Może ta sytuacja zwiększy NASZE notowania? Pomyślałeś o tym? Niee...Ty przecież nie myślisz ;] 
    Jednak zamiast słodkiej ślicznotki, która miałaby chęć wybrać się z nim na randkę, ujrzał osobę, którą z tym słowem nie potrafił powiązać nawet przy wielkim wysiłku.
    Przed nim ubrany w obcisły, zielony strój sportowy, stał nie kto inny jak Rock Lee. Wyszczerz tak szeroki, że blondyn miał wrażenie, że zaraz pękną mu usta, zajmował 3/4 jego twarzy. W dłoniach dzierżył piłkę do nogi. Do tego truchtał w miejscu, jakby nie potrafił ustać, sprawiając, że jego jaskrawo zielone sznurówki, podrygiwały razem z nim, a żółwie wymalowane na trampkach podskakiwały. Całości jakże 'sexownego' wizerunku dopełniała fryzura 'spod garnka', jak na nią mawiali z Inuzuką.
    Uzumaki wiedział, że pod tym image'm ukrywa się zabawny, miły, dążący do celu wbrew trudnościom, diabelnie zdolny i silny facet, jednak nawet gdyby mu za to dopłacali nie potrafiłby wyobrazić go sobie na randce. Nie zmieniało to natomiast faktu, że był świetnym powiernikiem i przyjacielem.
    Odrywając swoje myśli od pomylonego Drania, odwzajemnił uśmiech.
    - Hejka Lee. Co słychać?
    - Kiba-kun kazał Ci przekazać, żebyś cytuję ' ruszył swój tyłek na schody, bo stracił już przez ciebie 10 minut przerwy, za co Cię później zabije.' A teraz wybacz Naruto-kun, ale nie mam czasu na pogawędki. - grymas na jego twarzy nieco się zmniejszył, kiedy chłopak spojrzał na niego przepraszająco - Gai-sensei na mnie czeka. - jak zwykle, gdy mówił o swoim mentorze czarnowłosy rozpromienił się - Wysłał mnie po piłkę, bo powiedział, że ja uwinę się z tym najszybciej, jako wybitny sprinter. - pochwalił się, wyraźnie dumny z takiego wyróżnienia w oczach mężczyzny i już go nie było
    Rzeczywiście. Może i Rock miał kiepski gust, jeżeli chodzi o ciuchy, ale równocześnie był wielokrotnym medalistą w biegu na 800 i 1000 metrów Zawsze złotym.
    Niebieskooki skierował się w stronę wejścia, żeby dołączyć do wkurzonego, jak wnioskował ze słów, Inuzuki. Nie przejmował się tym zbytnio. Pójdą po szkole na ramen i obaj będą zadowoleni. Ewentualnie może zabrać go na wystawę psów, która miała się odbyć dzisiaj. Inuzuka miał na tym punkcie totalnego fioła, ale jakoś nigdy nie kupił sobie własnego.
    Jednak zanim zdążył dojść do drzwi oddzielających go od dziedzińca, zauważył Hinatę gadającą z jakimś tajemniczym gościem. Ciekawy skierował się w ich stronę. Kiedy usłyszał jego głos, wydał mu się znajomy.
    - Czy ty ZAWSZE jesteś taka?
    Teraz był już całkowicie pewny. Skądś znał tego gościa....Tylko skąd?
    Kyuu wzniósł oczy do nieba, jakby pytając ' Dlaczego on musi być takim kretynem? '
Proponuję geniuszu, abyś podszedł do Hyuugi, a ona na pewno przedstawi ci swojego rozmówcę...Kamiiii-saaammaaa! Jak można być tak ograniczonym...Co ty byś beze mnie zrobił? Bez swojej lepszej połowy?
    Uznał to za doskonały pomysł.
    - Nie. Na imprezach, po paru głębszych wychodzi z niej demon sexu. - zachichotał, obserwując jak na twarzy jego koleżanki, a nawet i byłej kochanki, pojawiają się dorodne rumieńce. Była na swój nieśmiały, trochę denerwujący sposób urocza
    - N...Naru...t..to...kuuu..kun. - Kyuu załamał ręce. Znowu. Się. Zaczyna. - - I...I...Itachi-senpai do ciebie przyszedł.
    Co?! A czego jego nowy znajomy może chcieć?! Może przyszedł do Sasuke? Taak. To byłoby logiczne, że chciał zobaczyć brata po paru latach. Nawet dedykował mu piosenkę...Łasic jest taki inny od Drania. Jak yin i yang.
    Pierwszy - mroczny, enigmatyczny, wyniosły w swoim zachowaniu, dumny, chłodny i arogancki. Pragnący uwagi ojca i dorównania bratu. Zamknięty w pułapce, jaką sam sobie stworzył, zamykając serce przed światem. Cierpiący w milczeniu, starający wyzbyć się uczuć.
    Drugi  - szczęśliwy, czerpiący z życia całymi garściami, otwarty i chętny nawiązywaniu nowych przyjaźni. Doceniany i kochany. Szanowany przez wszystkich, pozbawiony wszelkich zahamowań. Takiego zapamiętał go z imprezy.
    Łączyło ich tylko jedno - wygląd. Choć z drugiej strony byli jak ogień i woda nawet pod tym względem.
    Obaj mieli lśniące, mieniące się w słońcu włosy.
    Jeden - krótkie, idealnie wymodelowane, gdzie nawet jedno pasemko nie zaburzało misternie ułożonej fryzury
    Drugi - długie, zdające się być w ciągłym nieładzie, pomimo trzymającej je gumki.
    Oczy jak kamienie onyksu.
    U Sasuke z pozoru zimne, tajemnicze, mówiące o pogardzie ich właściciela do świata. Po bliższym poznaniu okazywały się smutne, zmęczone i zrezygnowane, skrywające w sobie determinację i żal.
    U Itachiego radosne, pełne złośliwych chochlików, ciepłe i zadowolone z życia, były jak otwarta księga.
    Dwóch braci stanowiących dla siebie tak idealne przeciwieństwo.
    Próbując ukryć tok swoich myśli przechylił głowę w bok, szczerząc się przy tym.
    - No! Coś mi mówiło, że cię znam...ZARAZ UCHI... - dopiero teraz do niego to dotarło. ITACHI JEST W SZKOLE. I wcale nie dla Sasuke, jak wydawało mu się oczywiste, a dla niego. Co ten facet tu robi?!
    Zanim jednak zdążył wypowiedzieć na głos...bardzo na głos, swoje zdanie, Łasic zatkał mu usta ręką. Z początku miał zamiar go w nią ugryźć, ale kiedy chciał to zrobić, poczuł delikatny zapach fiołków. Ręce Itachiego pachniały fiołkami...A może jego lakier? Ciekawe co zrobiłby Drań, gdyby mu zaproponować pomalowanie rąk lakierem do paznokci...Pewnie wylądowałby w koszu, razem z pomysłem. Ehh...
    - Ughf...- udając zniesmaczenie tym jakże miłym zapachem, wciągnął głęboko powietrze, kiedy ręka nagle zniknęła -  Kiedyś ty mył te ręce?
    Jednak zanim uzyskał odpowiedź, pojawił się Kiba. Całkiem o nim zapomniał!
   - NARUTO, KRETYNIE! GDZIEŚ TY ZAŚ POLAZŁ, MÓJ TY WABIKU NA PANIENKI! - Czy on zawsze musi się tak drzeć? - TO JA CIĘ SZUKAM, A TY SOBIE UCHIHĘ SPROWADZASZ NA RAND...
    Ciołek, matoł, tępak, idiota....Nie dość, że się wydarł, to jeszcze wywalił ich w dość dwuznacznej pozycji. Czuł zapach pieczonych jabłek.Ciekawe, czy każda część jego ciała pachnie inaczej...Zaczerwienił się na tę myśl. Zanim jednak zdołał coś z tym zrobić, uprzedziła go osoba, którą w tej chwili najmniej chciał zobaczyć.
  - ITACHI-SENPAI! - Sakura wpadła jak wystrzelona z procy w ich kierunku - NAAAARUTO! NATYCHMIAST ZŁAŹ! TO MIEJSCE PUBLICZNE, A NIE BURDEL!
    Kyuu fochnął się na takie słowa. Obłudna baba. Phi! Najpierw lata po szkole i gwałci Drania wzrokiem, ociera się o niego 'niby przypadkiem' , kiedy ma mnóstwo miejsca do przejścia, próbuje obcałowywać, a teraz...Babiszon wstrętny!
    Nie zdążył jednak powiedzieć czegokolwiek, kiedy leżał na ziemi, po uderzeniu tego King Konga w spódnicy. Lubił ją, ale dzisiaj go wkurzała...coraz bardziej.
    Zanim zdążył się zorientować Łasica już nie było. Zanim zniknął, wcisnął mu w dłoń jego ukochany wisiorek. Skąd on go ma? Później będzie zawracał tym sobie głowę. Widocznie jego popularność malała, kiedy dziewczyny miały do wyboru jego i jakiegokolwiek Uchihe.
    - Spadamy! - wrzasnął do Kiby, ale Inuzuka też go opuścił. Jak mówiło to przysłowie? A tak. Umiesz liczyć, licz na siebie. Na jego szczęście zadzwonił dzwonek i korzystając z ich zaskoczenia puścił się biegiem do klasy.


    *************************************************

    - Hej, Naru-chan! Idziesz? - przyjaciel chłopaka zaśmiał się swoim psim śmiechem - Rusz tyłek!
    Uzumaki poderwał głowę, zamykając szafkę.
    - Jeszcze raz nazwij mnie 'chan', Pchełko, a nie dostaniesz wejściówek na wystawę psów. Właściwie jednej, bo drugą wziąłbym ja. - z satysfakcją patrzył, jak mina Kiby rzednie, a po chwili zmienia się na błagalną
    - Naruś...No Naruś...- Inuzuka podszedł, robiąc wielkie oczy zranionego psiaka, pragnącego opieki i złożył ręce jak do modlitwy - Nie rób mi tego, kochany mój. - głos chłopaka zmienił się w wycie - Nieee...Proooszeee.
    Blondyn rozbawiony udał, że się zastanawia i po chwili odwołał 'karę'. Szczęśliwy ciemnowłosy uwiesił mu się na szyi.
    - Wiedziałem! Wiedziałem, że mi byś tego nie zrobił! - Kiba zadowolony wczepił się w jego ramię i kiedy Uzumaki zrobił krok, on szedł zaraz za nim - Teraz już się od Ciebie nie odczepię...Dosłownie. - błysnął rzędem perłowo białych zębów
    - Idę do kibla. Chcesz dołączyć? - puścił figlarne oczko przyjacielowi, ubawiony cyrkiem rozgrywającym się przed nim
    Brązowowłosy odskoczył od niego jak oparzony. No cóż...Kiba był stuprocentowym heterykiem.
    Ciągle się śmiejąc wpadł do WC. Zrobił swoje i mył ręce, kiedy usłyszał, że zamek w drzwiach za nim kliknął delikatnie, oznajmiając, że nie jest już w nim sam. Nie przejął się tym, no bo przecież toaleta była szkolna.
    Nie minęła sekunda, kiedy tego pożałował. Nim zdążył pisnąć, ktoś przylgnął torsem do jego pleców, zmuszając do pochylenia się nad zlewem.
    Jakże ubolewał w tej chwili nad tym, że pomimo takiego bogactwa, szkoła nie wyłożyła kasy na lustra w męskiej ubikacji, uznając je za zbyteczne. Nawet kafelki pomogłyby mu w tej chwili. Może zniekształconą, ale zobaczyłby przynajmniej zarys twarzy sprawcy.
    Próbował odwrócić głowę, ale czyjaś ręka trzymająca boleśnie jego włosy, skutecznie mu to uniemożliwiła.
    - Kim jesteś? - wbrew woli w jego głosie widocznie słychać było strach - Co...Ugh! - powietrze uciekło mu z płuc, kiedy kolano jego napastnika znalazło się pomiędzy jego nogami i wbiło w jego krocze
     Kyuu również unieruchomiony, wpatrywał się w pomalowaną na brzoskwiniowo ścianę. Co tu...Co tu tak ładnie pachnie?
    To było dziwne, ale pomimo całej tak niecodziennej sytuacji, najbardziej skupił się na zapachu, docierającym do jego nozdrzy. Mieszanka mięty pieprzowej, gorzkiej czekolady i cytrusów powodowała u niego niecodzienną reakcję, paraliżując jego ciało i zmysły tak, że nie był zdolny nawet do próby sprzeciwu. Co więcej...Wydawało mu się, że skądś ją zna i to bardzo dobrze. Tylko skąd? Ostatnio chyba nie miał z nią do czynienia, a jednak była mu bliska.
    Przymknął oczy rozkoszując się tą wonią. Już prawie zapomniał, gdzie jest.
    - Podoba się? - cichy, zjadliwy syk tuż koło jego ucha przywrócił go do rzeczywistości, a serce podeszło do gardła, kiedy włosy pachnące eukaliptusem otarły się o jego policzek
    To był...To był...
    Wydał z siebie cichy krzyk zaskoczenia, który jednak urwał się, kiedy znajoma mu, zadbana, jasna dłoń, o długich, smukłych, prawie kobiecych palcach, wsunęła się pod jego koszulkę i przesunęła po opalonym brzuchu. Zaraz potem zaczęła obrysowywać mięśnie mniejszego chłopaka.
    - Co ty...Przecież... - zaczął się jąkać, nie wiedząc jak się zachować
    Oprawca jakby go nie słysząc, przycisnął blondyna jeszcze bardziej do zlewu, umieszczając swój półsztywny członek pomiędzy jego pośladkami. Dłoń trzymająca dotychczas kark dołączyła do drugiej, a kciuk przesunął się od prawego biodra do lewego, podążając ścieżką wyznaczoną przez tasiemkę jego wystających odrobinę bokserek.
    - P...Prze...- nie potrafił wyartykułował poprawnie nawet zdania
    Nie wtedy, gdy świeży, wiśniowy oddech drażnił jego skórę. W tym zapachu było też coś, czego Uzumaki nie spodziewał się kiedykolwiek poczuć od byłego przyjaciela. To było niemożliwe, żeby wyczuł od niego...
    - Trawka? - na chwilę jego zdolność myślenia powróciła, jednak zniknęła równie szybko, jak się pojawiła, kiedy za uchem doznawał dotyku lekko szorstkiego, a mimo to delikatnego języka oraz przyjemnej wilgoci
    Nie potrafiąc się powstrzymać wydał z siebie głuchy jęk, któremu towarzyszył kolejny i następny...Cholera...Co się z nim dzieje?!
    - Za dużo gadasz. Ale właściwie...Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie, suko. - w tym drżącym, pożądliwie brzmiącym głosie lodowaty ton czarnowłosego był prawie grzechem
    - Nie nazywaj mnie tak ty Draniu. - zripostował się słabo, niezdolny do jakiegokolwiek ostrzejszego komentarza. Jego mózg był na to zbyt zamglony. No i miał ochotę zabić go za to, że przestał...Zaraz! Raczej, że zaczął! Tak! Właśnie!
    Ignorując go zupełnie, jego obecny wróg numer jeden znowu boleśnie złapał jego kark, kiedy próbował spojrzeć mu w oczy.
    - Dobrze się wczoraj bawiłeś? - Nie rozumiał o co Teme chodzi
    - Że niby na...koncercie? Nghhh! - palce starszego chłopaka złapały jego sutki, wykręcając z całej siły
    - Masz mnie za kretyna? - warknął Uchiha przechylając brutalnie jego głowę w bok, przysysając się do odsłoniętej szyi,zostawiając na niej długą, sino-czerwoną smugę, wyraźnie zadowolony ze swojego dzieła.
    - J...Ja...naprawdę nie wiem...
    Powoli jego strach zmieniał się w przerażenie. Zarówno zachowaniem Sasuke...Jak i swoim. No bo dlaczego nie potrafił nawet sklecić paru zdań?
    - Nie łżyj. - czarnooki tracił cierpliwość, a jego kolano zaczęło powoli poruszać się do przodu i w tył, wyrywając z pełnych, malinowych warg sapnięcie - Wczoraj, kiedy dałeś się zerżnąć Itachiemu. - chciał coś powiedzieć, jednak ręce czarnowłosego zaczęły ocierać się o obolałe brodawki, powodując, że złota głowa opadła na ramię wyższego nastolatka. - I nie zaprzeczaj, bo dzisiaj też was widziałem, jak się na niego kładłeś w środku korytarza, kurwo. - odsunął się całkowicie, nie potrafiąc odmówić sobie spojrzenia na czerwoną, zdezorientowaną twarz Uzumakiego - Pamiętasz już?
    Naruto otworzył usta, jednak równie szybko je zamknął. To było takie...Takie...
    Z jednej strony miał do Sasuke żal, że go tak potraktował, użył takich słów, ale z drugiej...Jeszcze raz zatopił spojrzenie w tych czarnych oczach i teraz był już pewny. W głębi tych bezdennych tęczówek spostrzegł smutek, zawód i...Strach? Niee...To niemożliwe. A jednak widział to wyraźnie.
    - Sasuke...- niepewnie, z wahaniem przesunął opuszkami palców po drogiej twarzy, kończąc na delikatnych, wąskich, miękkich ustach
    Nie obchodziło go, że to co robi jest chore, a osoba która spowodowała u niego tak gwałtowne emocje przed chwilą była jego oprawcą. W tej chwili liczyły się więzy, które ich łączyły. Przyjaźni...
    Jego serce znowu zaczęło dziko bębnić w piersi, a krew dudniła w uszach. Widział tylko, jak wargi czarnowłosego uchylają się nieznacznie i całują opuszki jego palców. W tej chwili świat przestał istnieć, a on nie sprzeciwiał się, kiedy znalazł się pomiędzy czarnowłosym, a ścianą, w ramionach swojego przyjaciela, wroga, a teraz...Kim był Sasuke dla niego?
    Zanim zdążył sobie odpowiedzieć zatonął w smaku wiśni i trawki, zupełnie zdominowany, przez zdeterminowanego Uchihe.
    - Zamieniłeś mnie na niego. - w słowach ciemnookiego pobrzmiewała widoczna rezygnacja i ból - Jak każdy.
    Po wypowiedzeniu tych dwóch zdań, zanim zdążył otworzyć oczy, ciemnooki wyszedł. Naruto nie wiedział, że to było pożegnanie.

    ******************************************************

    CDN

    ******************************************************

    Moja pierwsza taka scenka, gdzie poza uczuciami trzeba było opisać hmm...Coś więcej. Mam nadzieję, że da się czytać.