Zawitało

niedziela, 8 sierpnia 2010

1. Bez własnego zdania

 Pisane z punktu Hinaty, więc będzie tam trochę typowo babskiego rozważania ;p

                                         1.  Bez własnego zdania

    Zegar odmierzał czas bezlitośnie wolno.
    Tik...Tik...Tik...
    Siedziała wpatrując się w swoje sushi, ale żołądek ściskał się w pętle, nie pozwalając dziewczynie na ani jeden kęs.
    Tik...Tik...
    - Dlaczego nic nie jesz, kochanie? - gospodyni mieszkania, w którym się znajdowała, spojrzała na nią z troską - Nie smakuje Ci?
    Poczuła się winna, choć właściwie nie miała ku temu powodów. Mikoto-san była najmilszą, najcieplejszą i najbardziej dobroduszną kobietą, jaką znała. Uwielbiała żonę Fugaku-sama, ale nigdy nie znalazła w sobie odwagi, aby wyrazić, jak wielkim podziwem darzyła tę kruchą, ciepłą, a jednocześnie tak silną i mądrą osobę.
    Właśnie znajdowała się na cotygodniowym obiedzie, który zwykle jadała tylko z panią Uchiha...Wzmocnienie więzi z przyszłą synową, jak żartowała czarnowłosa. Pomijając fakt, że z powodzeniem od sześciu lat zastępowała młodej Hyuudze matkę.
    Czasami dołączali się jej dwaj synowie, jeśli wrócili już z treningu, jednak nigdy nie było Fugaku-sama.
    Jakkolwiek szanowała panią Mikoto, nie potrafiła przestać myśleć o tym, że jutro jej drużyna miała trening z najcudowniejszą osobą w Konoha.
    Na myśl o Naruto-kun jej serce mimowolnie przyspieszyło swój bieg, a przed oczami stanęła jej opalona twarz z, rozciągniętymi w szerokim uśmiechu, czerwonymi ustami i błyszczącymi ukrytym światłem lazurowymi oczami. Właściwie to nie był ten kolor, ale te drogie jej tęczówki ciężko było opisać jednym słowem.
    Oczy Uzumakiego były w najbardziej błękitnym kolorze jaki widziała, ze złotymi plamkami i ciemniejszą obwódką wokół tęczówki. Kiedy był przygnębiony robiły się bardziej matowe i szarzały. Gdy był zły zmieniały barwę na prawie granatowe, gdy był szczęśliwy...
    - Kochanie? - dopiero teraz przypomniała sobie, że Mikoto-san wciąż czeka na jej odpowiedź
    Nim jednak zdążyła zareagować, do pokoju weszło dwóch młodych mężczyzn.
    Jeden z nich uśmiechnął się lekko na jej widok, po czym skinął głową, witając się.
    - Ohayo, Hinata-chan. - uśmiech na bladych ustach poszerzył się delikatnie, a ona poczuła, że się czerwieni
    Nigdy nie potrafiła odpowiadać na takie drobne gesty uprzejmości. Peszyły ją i powodowały dyskomfort.
    - O...Ohayo, Itachi-sama. - nieśmiało uśmiechnęła się do bruneta, unosząc leciutko dłoń
    Wyżej wymieniony przewrócił oczami, powodując u niej delikatne rozbawienie,którego starała się, broń Kami, nie okazać. W końcu pani Mikoto mogła odebrać to jako niegrzeczność z jej strony.
    - Ile razy mam powtarzać, - odezwał się długowłosy zgnębionym tonem - że nie jestem żaden 'sama'? - odwróciła głowę, kiedy dwudziestotrzylatek, rzucił jej pełne udanego wyrzutu spojrzenie - Aż tak staro wyglądam?
    Zachichotała cicho, nie potrafiąc już się powstrzymać. Itachi zawsze potrafił ją rozbawić...
    - No i zaraz lepiej! - zadowolony mrugnął do niej, na co po raz kolejny pokryła się rumieńcem
    - A...Ale tak nie wypada! - pisnęła, a zdając sobie z tego sprawę, szybko znowu spuściła głowę
    Nie znosiła tego u siebie. To była jej przypadłość, odkąd tylko pamiętała. Od zawsze, kiedy tylko coś ją zakłopotało traciła zupełnie panowanie nad sobą. Wtedy też robiła się czerwona, jej elokwencja wyparowywała bez śladu, a złożenie poprawnie zdania przychodziło z trudem, w którego konstruowaniu nie miał już nawet trzylatek.
    - E tam. - prychnął mężczyzna - Wypada, nie wypada...Poza tym...Prosiłem Cię, abyś mówiła Itachi-KUN, prawda?
    Przełknęła nerwowo ślinę. Z jednej strony nazywanie go w ten sposób jest nieadekwatne, gdyż jest on nie tylko starszy, ale jest też mężczyzną, co stawiało go automatycznie wyżej, niż ją. Wyjątek teoretycznie stanowiły gałęzie jej klanu i klany o niższej pozycji społecznej, ale miała pewne opory, aby być bardziej poufałą w stosunku do kogokolwiek...Już wystarczyło, że na życzenie ojca Neji-kun zwracał się do niej per 'sama'.
    Ale z drugiej strony nierespektowanie jego prośby też jest oznaką braku szacunku...
    Itachi chyba zrozumiał, że postawił ją pod ścianą i postanowił dać czas do oswojenia się z tym, gdyż po chwili zwrócił się już do swojego brata.
    - YKHM! - chrząknął znacząco, kiedy Sasuke po ucałowaniu w policzek matki, usiadł ignorując białooką ostentacyjnie
    -Przeziębiłeś się, Aniki? - młodszy Uchiha najwyraźniej postanowił zignorować subtelną aluzję - Może lepiej się połóż, czy coś? W końcu dowódca ANBU nie powinien pozwalać sobie chorować i zostawiać oddział, czyż nie? - osiemnastolatek dodał z ironią, choć w jego słowach brzmiała też nuta goryczy
    Hinata westchnęła mimowolnie. Jej oficjalny chłopak zdecydowanie cierpiał na przerost ambicji...Kiedy mianowano go oficjalnie przyszłą głową klanu, póki co obwieszczenie objęło tylko członków rodziny Uchiha z bliższego i dalszego pokrewieństwa, przez co już dziś traktowano go z szacunkiem, o którym nawet dwukrotnie starsi często mogli marzyć...
    Odkąd dostał się pod skrzydła jednego z największych ninja, legendarnego Orochimaru, jego ego zdawało się puchnąć z dnia na dzień. Oczywiście nie odmawiała mu wielkich zdolności we władaniu kataną, doskonałym poziomie genjutsu i ninjutsu, jak i taijutsu, był najmłodszym członkiem rodziny Uchiha, któremu udało opanować się Mangekyou Sharingan, Amaterasu i Susanoo...
    Ale czy nie wystarczającym zaszczytem było wyróżnienie, którego i tak dostąpił?!     Jak widać nie. Orochimaru-sama zaszczepił w młodym Uchiha ambicje, które jak dla niej były wręcz chore. Co więcej wiedziała, że Sasuke zazdrościł starszemu bratu dowodzenia armią doskonale zorganizowanych, podwładnych mu wojowników. Powoli przerażały ją objawy pragnienia władzy absolutnej, jaką wykazywał...
    Nie wiedziała, jaki rodzaj treningu był przeprowadzany na specjalnej polanie treningowej, ale jej 'chłopak' po sześciu latach był, jak dla niej, najbardziej aroganckim, nietowarzyskim i pozbawionym uczuć draniem.
    Było jej wstyd za siebie, ale nie mogła powstrzymać się od myślenia, prawda?
    Po wymianie ich uprzejmości, nie podszytych w żadnym wypadku fałszem,  zaległa pełna oczekiwania cisza, na którą białooka spięła się w sobie.
    Dobrze wiedziała, co teraz nastąpi, ponieważ to stało się już rytuałem, do uczestnictwa w którym była niejako zmuszona.
    - Sasuke-kun...- Mikoto-san skarciła syna, jednak ten dalej udawał, że nie zauważa tego, jak i braku szacunku, który okazywał swojej 'dziewczynie'
    - Sasuke-kun. - na dźwięk innego głosu chłopak drgnął, po czym szybko, jak był uczony od najmłodszych lat, skłonił się głęboko przed ojcem, stojącym wraz z Orochimaru
    Hinata lekko powstrzymała zimno, które desperacko chciało rozlać się po jej ciele. Tak zawsze działała na nią obecna głowa klanu, a osoba stojąca obok niego też nie kojarzyła jej się dobrze...
    Kątem oka zauważyła, że Itachi również się kłania, choć pod trochę mniejszym kątem, niż brat. Mikoto na widok męża uśmiechnęła się lekko, podeszła, pocałowała go w rękę, na co odpowiedziała jej para zimnych tęczówek.
    - My także zjemy. - obwieścił krótko i już po chwili brunetka poszła wydać wszelkie rozporządzenia do kuchni - Przywitałeś się już ze swoją narzeczoną, synu? - zapytał, a dziewczyna mogła przysiąc, że w jego głosie brzmiały ostrzegawcze tony
    Osiemnastolatek w fioletowo-białym stroju z klanowym symbolem na plecach skinął głową, ale już po chwili, jakby jego natura dała o sobie znać, uniósł ją, patrząc prosto w lodowate, czarne oczy.
    - Ona nie jest moją...- odpowiedział, ale szybko urwał, widząc, że jego ojciec mruży oczy ostrzegawczo
    - Podważasz moje zdanie, Sasuke-kun? - ukryta w tym zdaniu groźba była prawie namacalna
    Mimo wszystko Fugaku-sama był chyba jedyną osobą, z której opinią młodszy chłopak się liczył. W końcu był w tym szkolony od dziecka.
    Odetchnęła z ulgą, kiedy wtrącił się starszy i jej zdaniem dużo bardziej rozważny z braci.
    - Ototo miał na myśli, ojcze, że Hinata-chan JESZCZE nie jest jego narzeczoną. - jak zwykle załagodził sytuację, za co była mu wdzięczna
    Mężczyzna zamyślił się na chwilę, ciągle śledząc wzrokiem młodszego syna, pilnując, aby się z nią przywitał 'jak należy'.
    Jednak im Sasuke był bliżej, tym mniej komfortowo się czuła, a do jej serca zakradł się podobny lęk jak wtedy, kiedy wszedł Fugaku Uchiha. Przez głowę przeszło jej niemiłe skojarzenie, że kiedyś skończy u boku despoty, nie mając prawa do własnego zdania dopóty, dopóki mąż będzie w pobliżu.
    Na tę myśl wzdrygnęła się delikatnie. A może to uczucie lodowatych ust na policzku? Sama już nie wiedziała.
    Przypadkowo jej białe, wystraszone oczy natknęły się na całkowicie obojętne, smoliste tęczówki, które przez nanosekundę wyrażały pogardę, skierowaną w jej stronę. Nie wiedziała jednak, czy to nie było złudzenie, bo za chwilę znowu były idealnie puste, chłodne i wyrażały znudzenie właściciela otaczającym go światem.
    Sasuke wrócił na miejsce i zachowywał się, jakby to nie miało miejsca, a kiedy spojrzał jakimś cudem w jej stronę, jego oczy zdawały się prześlizgiwać przez jej ciało, jak przez powietrze. Jakby jej tam nie było. Jednak nie pamiętała, aby przez ostatnie sześć lat, kiedykolwiek, kiedy uczeń Orochimaru na nią patrzył, zdawał się ją zauważać.
    Obiad mijał w atmosferze rozmów mężczyzn, a ona, jak i Mikoto-san siedziały, nasłuchując i odpowiadając krótko, gdy pytano się je o zdanie.
    Gdy już miała iść, zatrzymał ją głos obecnej głowy klanu Uchiha.
    - Myślę, że Itachi poruszył dość ważną sprawę. - stwierdził spokojnie - Jak wszyscy wiemy, Hinata-san niedawno skończyła siedemnaście lat, więc zgodnie z umową zawartą sześć lat temu, za rok przejdzie do naszej rodziny, łącząc dwa klany na dobre...
    Na dźwięk słowa 'umowa' drgnęła ponownie, czując się jak przedmiot.
    Umowa równała się transakcji, a transakcja handlowi...
    Wbrew własnej woli poczuła, że zaraz się rozpłacze. Jej ojciec ją sprzedał, a przynajmniej tak to odbierała.
  - ...i dlatego nie widzę powodu, abyście nie mieli być zaręczeni. - z każdym słowem robiło jej się coraz bardziej niedobrze - Właściwie już z Hiashim poczyniliśmy kroki, aby wszystko przygotować. Zaproszenia rozesłano już dwa tygodnie temu. A teraz... - wstał i skierował się do drzwi, kiwając dłonią na Sasuke i Orochimaru, który skrzywił się na takie traktowanie, ale tez nic nie powiedział - zademonstrujesz mi, czego się nauczyłeś ostatnio, Sasuke. - zniknęli za rogiem
    Niby cała wioska wiedziała, że jest 'dziewczyną' Uchihy, jednak obwieszczenie tego oficjalnie...Skreślało jej szansę na bycie z Naruto-kun ostatecznie. Co więcej nie napawało jej optymizmem to, że będzie żyła bez miłości i skończy z kimś, traktującym ją jak powietrze.
     Co gorsza nigdy nie zostanie matką, bo nie wyobrażała sobie, aby ten Sasuke, którego teraz miała przed sobą, który czuł opór, aby choćby na nią spojrzeć, czy pocałować na powitanie, miał...
    Wszystko w niej krzyczało chęcią sprzeciwu, jednak nie była w stanie.
    Jednak dlaczego ten teoretycznie tak pewny siebie chłopak, którego nic nie zdawało się przerastać, a który nie chciał mieć z nią nic wspólnego, nic nie zrobił?!
    Czasami wydawało jej się, że nienawidzi Sasuke.
  
 ************************************
    C D N


    Notka wyszła smętna, ale w końcu punkt widzenia Hyuugi