Zawitało

środa, 30 lipca 2008

Oneshot : Cena błędu

Notę dedykuje właśnie JUNE, bo jest jakby kontynuacją jej opowiadania
 " Przegrani życia " - gdyby ktoś jeszcze nie czytał to jest ono na

                          http://naruto-yaoi-by-june.blog.onet.pl/

                                   Oneshot :  Cena błędów
                                Do pierwszej części noci Linkin Park "Numb"                                http://youtube.com/watch?v=nCM6n86P-G4     *****************************************************************
    Wpatrywał się w niebo rozmyślając nad tym co wydarzyło się parę godzin temu.Jego umysł jeszcze nie całkiem pojął to wszystko. Czy ja i Itachi...    Nie chciał już tego drążyć, ale życie nauczyło go, że nigdy nie dostawał tego, czego pragnął.    Tak. Nawet podświadomość go zdradziła. Serce szeptało: Jak mogłeś? Przecież obiecałeś sobie, że oddasz się tylko JEMU!
     Ale rozum znał prawdę. ON Cię nie chce ! To odbijało się echem w jego głowie. Cztery słowa, które były jak nóż wbity w plecy. Był w nich gorzki smak przegranej. Świadomość, iż kolejne wielkie marzenie, cel jego istnienia, runęło. Rzeczywistość potrafi złamać nawet największego optymistę.    Z jego gardła wyrwał się chichot. Jednak nie przypominał on radosnego rechotu sprzed lat. Nie. Ten był pusty, głuchy, lekko ochrypły.
 
  Dlaczego? Pewnie dlatego, że on nie był już sobą.    Dawniej - optymista, z głową naładowaną złudzeniami. Naiwny i łatwowierny. Słaby, jeśli chodziło o walkę, ale jego nadzieja i entuzjazm nieraz potrafiły zdziałać cuda.    Teraz był zaledwie cieniem tamtego uśmiechniętego blondyna.    Realista. Nie ufał nikomu, liczył na siebie. Dawno pochował marzenia, by zastąpić je oczekiwaniem. Życie upływało mu na liczeniu sekund, minut, godzin. Chciał w końcu znaleźć się w miejscu, gdzie przestanie cierpieć.
 
   Czekał więc cierpliwie. Czekał na śmierć.    Po raz pierwszy odkąd TO się stało do jego świadomości zaczęła się przebijać rzeczywistość.    Leżał nagi na ziemi, w tym samym miejscu, gdzie zostawił go Itachi.    Ciągle pamiętał to pełne bólu i rezygnacji spojrzenie ciemnookiego. Dlaczego tak zareagowałem? Przecież on chciał mnie tylko objąć... Ale kiedy zobaczył, jak starszy z braci Uchiha wyciąga ramiona w jego kierunku odruchowo się odsunął.    Czuł się jak ścierwo. Chociaż nie. To byłoby kłamstwo. Już nic nie czuł i w tym był największy problem.    - A więc to nic nie zmienia. - głos długowłosego był pełen beznadziei    Nawet na niego nie spojrzał. Usłyszał ciche westchnienie.    - Idź do domu, bo się przeziębisz.     Jego umysł zarejestrował jeszcze, jak Itachi narzuca płaszcz Akatsuki. Zaraz potem wpadł w otchłań, w której już nie kontaktował.    Zamknął oczy, jednak po chwili zmienił zdanie.    Całe życie bał się ciemności i nie chciał w niej umierać.
    Czy przerażała go pustka, która zalęgła się w jego sercu? Beznadzieja, niemoc i mrok? Poczucie, że wszystko, czego kiedykolwiek pragnął było poza jego zasięgiem? Czy właśnie dlatego się poddał? Odpowiedź była prosta. Tak.
     Nie znał już samego siebie i to bolało go najbardziej. A skoro nie wiedział kim jest, czego chce i po co żyje, to czy warto było przedłużać jego jałową egzystencję? I ponownie szybka odpowiedź. Nie.
    Wiedział jednak, że wystarczyłoby jedno spojrzenie czarnych oczu by świat znowu nabrał kolorów, żeby wszystko miało sens.    Skierował pusty wzrok na płynące leniwie chmury. Teraz musiał jedynie czekać na koniec.
   
     *****************************************************************    Szli już dobre parę godzin. Gdzie? Trójka shinobi nie wiedziała. Kierowali się tam, dokąd zmierzał ich lider.    - Sasuuukeee zróbmy postój. - czerwonowłosa patrzyła błagalnie na ciemnookiego młodzieńca. Ten tylko przyspieszył nic sobie z tego nie robiąc.    - Prooooszę! - złapała go za ramię - Nogi mi odpadają, a tam jest ładny strumyk.    Mężczyzna w biało-fioletowym stroju westchnął ciężko i znowu bez słowa skierował się w jego kierunku.    - Kakkoii! Arigato! - chcąc pocałować szatyna w policzek podbiegła do niego, jednak widząc jego ostrzegawcze spojrzenie zrezygnowała z pomysłu i poszła odpocząć.    Czarnooki poirytowany podążył za kompanami, ale na widok nagiego, wyczerpanego, bliskiego śmierci blondyna stanął jak wryty. To niemożliwe...    - Sasuke, czy to nie jest przypadkiem ten błazen, który zawsze się za Tobą szwendał?- zapytał Suigetsu
    Jak we śnie podszedł do ciała Uzumakiego. Starał się przywrócić na twarz maskę zimnego drania. W tej sytuacji było to jednak ciężkie.    - Idiota. - mruknął    Niebieskie oczy otworzyły się gwałtownie, a ich właściciel wpatrywał się w Uchihe z niedowierzaniem.
 
   - Czy ja już umarłem? - zapytał półświadomie wyciągając rękę w stronę bladej twarzy - Jestem w niebie? - szepnął    Nie mógł uwierzyć, że to Naruto. Oczy blondyna, zazwyczaj radosne,pełne życia, teraz były puste,zamglone i matowe.Bez życia.    Zadrżał. To nie może być on.

     *****************************************************************
    Nie słyszał już nic. Przestawał czuć zimno i ból w sercu. Odpływał...    I wtedy usłyszał ten wymarzony głos.    Poderwał się wpatrując w wyśnione czarne oczy. Musiał się przekonać, czy to prawda. Czy ON tu jest.
                         
                                             
    Wyciągnął niepewnie rękę w stronę ukochanej twarzy. Jakby dopiero teraz orientując się co się dzieje, Uchiha złapał go za nadgarstek. Dość mocno.    Ale to go nie obchodziło. W oczach wezbrały łzy szczęścia.    Czuł. Czuł pod palcami aksamitną skórę. Po raz pierwszy od wielu miesięcy wstąpiła w niego nadzieja.    - Co Ty wyprawiasz, kretynie. - Sasuke lustrował go chłodnymi oczami odsuwając się    - TO TY! - blondyn zupełnie nie zwracając uwagi na własną nagość, rzucił się w stronę byłego przyjaciela, jednak szybko został brutalnie odepchnięty    - Jesteś goły,bakayarou! - warknął zły kruczowłosy    Naruto natychmiast zamilkł spuszczając głowę. Szybko przypomniał sobie, co chciał powiedzieć.    - Już nie musisz się mścić! - wykrzyknął radośnie    - Zidiociałeś do reszty. - odparł chłodno jego rozmówca    Zabolało. Westchnął cicho zbierając odwagę.    - Itachi jest niewinny. - kiedy szatyn chciał zatkać mu usta, pięścią oczywiście, nosiciel Kyuubiego kontynuował - Klan Uchiha chciał przejąć wioskę Liścia, więc trzeci rozkazał Itachiemu  się go pozbyć. Ciebie nie potrafił zabić.    Sasuke zamarł.    - Łżesz! - odezwał się po chwili - Niby czemu miałby brać winę na siebie?    - Ratował honor klanu. - Naruto błagał go spojrzeniem by mu uwierzył
    Były uczeń Orochimaru zupełnie skamieniał, ale po paru sekundach rzucił mu kpiący uśmiech.    - Taa...Nawet jeśli to byłoby prawdą, a nie jest, to ciekawe skąd byś o tym wiedział? - kolejny pogardliwy grymas    Uzumaki już chciał powiedzieć, że starszy Uchiha sam mu się zwierzył, gdy nagle usłyszał właśnie jego głos.    - Bo mu to powiedziałem. - czerwone oczy przesunęły się po sylwetce brata    - Ale...Jak? Dlaczego zabrałeś mi wszystko nie podając powodu? - na obojętnej dotychczas twarzy pojawiła się czysta rozpacz - Teraz nie mogę Cię już nawet nienawidzić. Nie zemściłem się...    Spojrzenia dwóch ostatnich członków wielkiego niegdyś klanu spotkały się.    - Nieprawda. - Itachi zerknął w bok na syna Yondeimea - Zemściłeś się. Zupełnie nieświadomie zabrałeś mi to co było dla mnie najcenniejsze. Zrobiłeś to jako trzynastoletni dzieciak. Jeszcze w Konocha. - długowłosy odwrócił się  - Naruto-kun załóż coś na siebie. Mówiłem, przeziębisz się.    Młody Uchiha zaskoczony utkwił wzrok w starszym bracie, który wyciągnął zza swojego płaszcza drugi,tyle, że nie było na nim czerwonych chmur.    - Masz. Twoje ubrania są mokre. - Uzumaki bez słowa narzucił płaszcz    W Sasuke coś pękło. Był wściekły, ale teraz znając przyczyny masakry swojego klanu, nie potrafił zabić brata. Krzyknął więc jedynie z bezsilnej złości.    - Zabierasz mi wszystko. - szepnął czując, jak jego życie traci sens - Najpierw rodzinę, a teraz nawet zemstę. Co takiego niby JA Ci zabrałem?    Kiedy miał uzyskać odpowiedź ich rozmowę przerwał blondyn.    Słuchał tego, co mówi jego ukochany i świat na powrót stał się szary. Nie wspomniał o mnie ani słowem. Nie zauważył we mnie niczego godnego uwagi... Opuścił głowę.
 
   - Ja...Sasuke mam ostatnią prośbę. Jedno marzenie...
    Ciemne oczy znowu zwróciły się na niego. Lodowate i beznamiętne.    - Nie wrócę z Tobą do wioski.    - Nie. Tego już nie chce, a właściwie nie tyle nie chcę, co nie wierzę. Nie ma szczęśliwego zakończenia tej historii. - ostatnie słowa zszokowały kruczowłosego - Wiem, że nie mam już po co żyć. Nie widzę w tym sensu. Któregoś dnia umrę - to nieuniknione. Ale jeśli, to chcę, żeby to się stało z Twojej ręki. - podszedł do Ocalałego    - NIE! - Itachi wrzasnął przerażony
    Czarnooki nie rozumiał co się dzieje. Z jednej strony jego lodowaty, wyzuty z emocji brat drży ze strachu. Z drugiej jego były przyjaciel prosi by go zabić.
    - PROSZĘ! - tym razem to Młotek krzyknął z błaganiem w oczach - Ale najpierw pozwól mi...    Po tych słowach złączył usta w pocałunku z ciągle zszokowanym chłopakiem.    Byli jednością przez te parę chwil. Kilka sekund, które były najszczęśliwszymi w ich życiu.    Ciemnowłosy już chciał coś powiedzieć. Być może los odmieniłby się po paru słowach...    W jego głowie rozbrzmiało zdanie, które Naruto powiedział mu w twarz zaledwie minuty temu. Nie ma szczęśliwego zakończenia tej historii...To jedyne co mogę zrobić.
    Nie przerywając pocałunku sięgnął po katanę. Powoli wbił ją w ciało Uzumakiego. Jednak to nie był koniec. Pchał mocniej, dalej, aż poczuł delikatne ukłucie przy sercu. Jeden szybki ruch i sięgnęła również jego.    - Dziękuję...przyjacielu.    Czerń zatonęła w błękicie,a błękit w czerni. Uśmiechnęli się lekko do siebie i obaj osunęli na ziemię.
   
     *****************************************************************
    Czerwonooki mężczyzna przypatrywał się wszystkiemu ze łzami w oczach.
                      
    W ten sposób stracił ostatnie dwie osoby, które kochał. Każdą na swój sposób.    Teraz przynajmniej Oni będą szczęśliwi. Spojrzał na malujące się na dwóch twarzach uśmiechy. Może gdybym nie popełnił tylu błędów...Byliby tu teraz żywi, a ja trzymałbym blond Anioła w ramionach. Sasuke byłby szczęśliwy. Już się nie dowiem.     Wyjął ociekającą krwią katane z dwóch ciał i zabierając je na ręce zniknął w białym obłoku zostawiając oniemiałych Juugo,Karin i Suigetsu

     THE   END
   
    *****************************************************************
    Wiem, że nie wyszło tak dobrze jak w oryginale...Ale to jest MOJA wersja