Zawitało

środa, 12 sierpnia 2009

6. Cena sławy

   
                                                                              6. Cena sławy

  
    Kolejny monotonny dzień w Publicznym Liceum Sportowym im. Tsunade. Uczniowie poruszali się powoli, znudzeni po czterech godzinach w szkole, lub zajęci egzystencjalnymi problemami każdego ucznia, z cyklu ' jak ściągnąć i nie dać się złapać'.
    Miło było odetchnąć taką normalną atmosferą, przypomnieć sobie lata, kiedy sam tu uczęszczał. Co z tego, że jest gorąco, a on musi mieć na sobie bluzę z kapturem naciągniętym prawie na oczy, żeby go nie poznali. Pomijał nawet fakt, że taszcząc ten plecak, aby wtopić się w tłum, czuł się jak totalny debil. Mimo wszystko warto było.
    Właśnie w tym momencie szturchnęła go jakaś dziewczyna. Otworzyła szeroko białe oczy, co było niebezpieczne, biorąc pod uwagę fakt, że już były ogromne. Przez chwilę uchylała i zamykała niemo usta, wpatrując się w jego twarz.
    Tachi mruknął poirytowany. O co tej lasce może chodzić?! Wgapia się jak ciele w malowane wrota. Grrr! Machnął kilka razy tej niemowie przed oczami ogonem i starał się odnaleźć odpowiedź na ten niepokojący stan czarnowłosej.
    - Sasuke-kun ja...Ja nie chciałam na ciebie... - zdziwił go jej poddenerwowany ton. Czyżby bała się jego brata?
    - Nie jestem Sasuke. - mruknął
    Wysunął się z lekko zaciemnionego zakątka, pozwalając jej zobaczyć całą swoją osobę. Przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu. Nie obawiał się, że go rozpozna. Miał przecież na głowie kaptur, jednak jego wzrost i widocznie inna niż u jego ototo postawa mogły jej coś zasugerować.
    - I...I-ta-chi sen-pai? - wydusiła z siebie w końcu
    Cholera! skąd ona to mogła wiedzieć?! Przecież miał na głowie ka...Ręka uniosła się i dotknęła gęstej, lśniącej czupryny. Kuso! Pewnie zsunął się, kiedy ta mała ma niego wpadła.
    Nerwowo rozejrzał się, czy nikt poza dziewczyną go nie widział. Tak jak myślał, na szczęście żaden uczeń nie pałętał się w pobliżu.
    Dziękując  Kami-sama, że trafił na tak mądrą osobę, która nie zaczęła od razu piszczeć, wrzeszczeć i wołać pół szkoły, błyskawicznie położył pionowo palec wskazujący na ustach, dając jej tym samym znak, żeby była cicho. Na szczęście zrozumiała.
    Naciągając z powrotem kaptur, uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.
    - Co pan tu robi? - zapytała nieśmiało, ale przyjaźnie
    - Szukam Naruto Uzumakiego...- Oho! ta mała leci na blondaska! Tachi zachichotał na widok dorodnych rumieńców i nerwowo splatanych palców. Typowa reakcja pokornej, ZAKOCHANEJ szarej myszki.Postanowił troszkę się nad nią poznęcać - Znasz go może?
    - H..Hai...- spuściła głowę i zaczęła niespokojnie przestępować z nogi na nogę. Nagle wyprostowała się gwałtownie, jakby sobie o czymś przypominając - Zapomniałam się przedstawić.Nazywam się Hinata Hyuuga.
    Czarnowłosy podał jej wypielęgnowaną dłoń z pomalowanymi na fioletowo paznokciami. Czuł, że polubi tą zahukaną panienkę.
    Przyjrzał jej się bliżej. Granatowa, standardowa spódniczka do kolan, biała, opinająca spory biust bluzeczka z krótkim rękawem i granatowym kołnierzykiem. Całość grzecznego, szkolnego wizerunku zaburzał nieco ciemnoczerwony, dziewczęcy krawat. Na plecy opadała kaskada granatowych, lśniących, pachnących jaśminem włosów. Nawet z takiej odległości mógł wyczuć subtelny zapach tych kwiatów. Należała zdecydowanie do kategorii 'niezła sztuka'.
    - Mnie już znasz. - wysunął rękę z delikatnego uścisku nowej znajomej - I nie mów do mnie per 'pan'. - zrobił zbolałą minę i pomachał jej palcem przed nosem - Czuję się wtedy, jakbym miał już co najmniej trzydziestkę. - blade wargi wygięły się w figlarnym uśmieszku
    - A...Ale...
    - To jak? Zaprowadzisz mnie do tego roztrzepańca? - udając, że nie słyszy jej nieśmiałego protestu, szybko zmienił temat
    Widząc, że w odpowiedzi uzyskał tylko niepewne skinięcie głową, Tachi westchnął zrezygnowany. Na rozmowach telefonicznych to ona raczej nie splajtuje.
    - Czy ty ZAWSZE jesteś taka? - ponieważ był niezwykle otwarty, nie wahał się zadać tego niewygodnego pytania
    - Nie. - perlisty śmiech przerwał tę nieco już kulejącą konwersację - Na imprezach, po paru głębszych wychodzi z niej demon sexu. - jasna czupryna pojawiła się znikąd tuż obok nich
    Jeśli Uchiha myślał, że koleżanka chłopaka rumieniła się mocno wcześniej, to teraz widział w jak wielkim był błędzie. Leciutko czerwona dotychczas skóra ubarwiła się na bordowo ( fakt nieudolnie próbowała zakryć kotara granatowych włosów), a palce zaczęły kręcić młynki.
    - N...Naru...t..to...kuuu..kun. - Itachi ledwo zdusił cisnący się na jego usta chichot. W porównaniu z tym, wcześniej popisała się niebywałą elokwencją - I...I...Itachi-senpai do ciebie przyszedł. - wyrzuciła na jednym wdechu, z widocznym wysiłkiem.
    Uzumaki przechylił głowę w bok, po czym wyszczerzył się swoim zwyczajem.
    - No! Coś mi mówiło, że cię znam...ZARAZ UCHI... - niestety niebieskooki nie był taki mądry jak białooka i wokalista Akatsuki w ostatnim momencie zatkał mu dłonią usta, zanim wydobył się z nich nieuchronny wrzask, mający zdradzić położenie młodego mężczyzny i narazić go na tłum głupich, piszczących panienek.
    Ten przekaz chyba zrozumiał.
    Cicho głąbie, bo inaczej zleci się tu horda napalonych bab! Wrzasnął Tachi, rozglądając się z obłąkanym błyskiem w onyksowych oczach, wymierzając w opaloną twarz 'plaskacza' na opamiętanie. Ile to razy budził się, z czyjąś ręką wetkniętą w spodnie jego 'zewnętrznej powłoki'! Właśnie dlatego starał się nie zasypiać na imprezach.
    - Ughf... - nastolatek wciągnął powietrze - Kiedyś ty mył te ręce? - wyzłośliwił się, wywalając przy tym język
    - NARUTO, KRETYNIE! GDZIEŚ TY ZAŚ POLAZŁ, MÓJ TY WABIKU NA PANIENKI! - na horyzoncie pojawił się rozdarty, jak zwykle, brązowowłosy, jednak nie zdążył wyhamować, kiedy z impetem wpadł na Naruto, który wywalił się wprost na czarnookiego, lądując głową w zgięciu szyi dwudziestotrzylatka, któremu na nieszczęście znowu spadł kaptur. - TO JA CIĘ SZUKAM, A TY SOBIE UCHIHĘ SPROWADZASZ NA RAND...
    I stało się. Tachi miał w tej chwili ochotę poszatkować młodego na plasterki. Gdyby głupota umiała latać, to byłbyś odrzutowcem...
    - ITACHI-SENPAI! - różowe 'coś' napastujące od lat jego brata, zjawiło się z prędkością światła tuż przy nich - NAAARUTO! NATYCHMIAST ZŁAŹ! TO MIEJSCE PUBLICZNE, A NIE BURDEL!
    Po wygłoszeniu tego pouczenia Haruno, bo o ile pamiętał tak się nazywała, złapała za ubranie Uzumakiego, po czym ustawiła go do pionu. Następnie w ramach nauczki przyłożyła mu w potylicę, wspierana wiwatami, zlatujących się zewsząd, bab.
    - ITACHI JEST TUTAJ!
    - CHYBA ZEMDLEJĘ!
    - OHHH!
    - ITACHI-KUUUN! JA JESTEM LEPSZA, NIŻ TEN BLOND CHŁOPTAŚ!
    - NIE! NIE! TO ZE MNĄ SIĘ UMÓW!
    Spadamy stąd, bo się porzygam. Westchnął Tachi, pouczając swoją zewnętrzną powłokę, by uprzednio wcisnęła w dłonie Uzumakiego wisiorek, który ten przez pomyłkę zostawił na imprezie.
     Wokalista Akatsuki ulotnił się przez boczny korytarz, zanim zdążyły się zorientować.
    - Gdzie on...- z daleka słyszał jeszcze piskliwe głosy - TO WSZYSTKO TWOJA WINA! NAAARUTOOO!
    Biedny blondynek. No, ale to z kolei nie JEGO wina, że przyszły spadkobierca fortuny Namikaze ma sklerozę.
    Wysunął się przez zachodnie skrzydło i po chwili z ulgą wrzucił bluzę do plecaka, ciesząc się łagodnym powiewem wiatru na spoconej skórze. Ukradkiem przemknął się na przedsionek, wierząc, że po dzwonku nie powinien się natknąć na żadnego psycho-fana.
    Na murku zauważył trzy osoby. Nikogo więcej nie było...No może z wyjątkiem jego ulubionego członka rodziny, zmierzającego w jego stronę.
    - Ohayo, mały, głupiutki Ototo. - zażartował lekko, jak to miał w zwyczaju
    Młodsza wersja gwiazdora poderwała nerwowo głowę i w tym momencie cieszył się, że wzrok nie potrafi zabijać naprawdę. Gdyby tak było, pewnie padłby tutaj, teraz.
    - Co ty tu, kurwa, robisz?! - najwyraźniej nie był w nastroju
    Westchnął.
    - Nic się nie zmieniłeś. - poczochrał włosy swojego braciszka - Naruto-kun niestety chwilowo nie może się mną zająć, choć wpadłem ze względu na niego. - zrobił minę zagubionego szczeniaka, którą lubił irytować mniejszą latorośl Fugaku - No, ale równie dobrze mogę trochę posiedzieć z ukochanym, małym szarpidrutem, nie?
    Patrzył, jak pięści Sasuke zaciskają się w oznace wściekłości. Dopiero po chwili przypomniał sobie, jak lata temu, jeszcze jako szczeniak, nieudolnie zalecał się do Uzumakiego. A może chodziło o ten przytyk co do jego zdolności muzycznych? Hmmm...
    - No jasne. - warknął jego towarzysz, obrzucając go chłodnym spojrzeniem z cyklu ' Gówno mnie to obchodzi. ' - Niby czemu miałbyś wpaść do brata, skoro możesz do swojej kurewki. - osiemnastolatek wyminął go i ignorując dalsze słowa Łasica, zarzucił słuchawki i włączył muzykę - Ja ci dam 'szarpidruta', cholera jasna... - zniknął za zakrętem
    Dlaczego Sasuke zawsze mnie tak traktuje? Ehh...
    Rozmyślanie przerwała mu owa trójka spod murku. Niebieskowłosy chłopak wyszczerzył się, kierując w jego stronę. Za nim z raczej znudzonymi minami kierowała się jakaś dziewczyna i jej wysoki, postawny przyjaciel.
    - Ohayo, Itachi-senpai. - zęby podobne do kłów rekina, wyszczerzone w groteskowym grymasie - Jestem Suigetsu! - widocznie sięgał już po długopis, żeby wziąć autograf, jednak powstrzymał go przed tym potężny cios ze strony rudowłosej.
    - Zapomniałeś, co mówił Sasuke-senpai? - warknęła brązowooka - On jest, jak Uzumaki. - ściszyła głos, jednak ze swoim doskonałym słuchem mógł usłyszeć nawet jej cichy szept. - Trzecia grupa.*
    Na te słowa Hozuki, podniósł się i odsunął, tłumacząc coś pod nosem, popychany przez lalę ubraną w czarne, obcisłe jeansy i tego samego koloru bluzkę z odkrytymi ramionami i pentagramem wymalowanym na środku ubrania ( najprawdopodobniej sprejem). Buntowniczka z włosami spiętymi w wysoki kucyk, pogardliwym spojrzeniem, drapieżnie umalowana. Nawet paznokcie miała czarne. Nie był również pewny, ale zdawało mu się, że dostrzegł w jej oczach fioletowy odbłysk słońca - znak, że nosi szkła kontaktowe.
    - Trzecie grupa? O co im do diabła chodziło?! - wzruszając ramionami, prychnął pod nosem, odwracając się do wyjścia. Czas wracać do reszty.


    ********************************

    CDN

    ********************************

* nawiązanie do notki nr 5 , gdzie Sasuke stwierdził, że istnieje jeszcze trzecia grupa - bogacze przystający z biednymi