Zawitało

wtorek, 23 grudnia 2008

Oneshot:Jednak nie miałeś racji...Bracie

  Oneshocik świąteczny! A co! Wbrew tytułowi nie ItaSasu (kazirodstwu STOP xp )
 
  WSZYSTKIM!

  Shinnen omedeto! Kurisumasu Omedeto!  prezent  całus
  
      Ostrzegam, że w notce do znudzenia jest powtarzane słowo NIENAWIŚĆ

      Kilka faktów z "Naruto" zostało pozmieniane, na rzecz opowiadania.
 
      Parringi : Nieodwzajemnione SasuNaru i ...

 ( Lustrzane Odbicie - to moja technika xp )

                       Oneshot:Jednak nie miałeś racji...Bracie.

  Jestem tu już dwa i pół roku. Tak długo bez słońca, radości. Pochłonięty chłodem, zemstą, oczekiwaniem śmierci.
  W głębi serca nie wierzę, że uda mi się Go pokonać, zemścić się za lata samotności i pozbawienie mnie dzieciństwa. Jedyną osobą, która rozświetlała moje mroczne życie był ON. Naruto... I znowu to Uzumaki wpływał na zmianę jego planów.
 Po wczorajszym spotkaniu w Dolinie Końca wiedział już, że były uczeń Sarutobiego chce od niego tylko i wyłącznie jego ciała, a on nie chciał się z nim rozstawać. Poza tym podświadomie wiedział, że wszystko, co miał mu przekazać Orochimaru udało mu się opanować. Tak więc pozostało mu wrócić do Konohy, gdzie mieszkał jego ukochany.Tak. Jest gejem i kocha Naruto.
 Ale dlaczego akurat wczorajsze spotkanie, z niewidzianym od lat chłopakiem sprawiło, że zapragnął powrotu? Otóż powód mógł się wydawać chory i bezsensu dla innych, ale dla niego to co zobaczył było wskazówką. Uzumaki go nie nienawidził.
 To, czego nauczył go Aniki swoim zachowaniem, to to, że miłość od nienawiści dzieli jeden krok. Wystarczy, że kogoś znienawidzisz, a staje się on dla ciebie całym życiem. Światem. Myślą. Obsesją.
 W którymś momencie robisz nieświadomie ten ostatni krok i nienawiść zmienia się w miłość. Był pewien, że gdyby nie byli rodziną pokochałby Itachiego. Ponieważ jednak byli, żywił do niego uczucie czysto braterskie, jednak wyciągnął z tego odpowiednie wnioski.
 I dlatego robił wszystko, by Naruto go znienawidził. Przez ponad dwa lata żył w nadziei, że Usuratonkachi to zrobi i przekroczy granice. Widząc go wczoraj patrzącego na niego z troską i żalem zamiast czystej nienawiści, doszedł do wniosku, że za mało się stara. Może jeśli wróci do wioski, zniszczy ją, a Uzumaki zapragnie jego zguby, skupi się tylko na jego osobie. Będzie całym życiem Młotka...
 Usłyszał cichy głos, który sprawił jednak, że jego serce drgnęło nerwowo w kamiennej piersi.
 - ...zostaję. - domyślił się, że trafił na sam koniec rozmowy - Ale...- blondyn zawahał się i nie kończąc spojrzał zdezorientowany w jego stronę
 Orochimaru skinął na niebieskookiego.
 - Dokończymy później, ale pamiętaj. Masz być posłuszny, Kyuubi. - po tych niezrozumiałych dla czarnookiego słowach Naruto zniknął w chmurze białego dymu
 Wężowaty chwilę później pojawił się koło potomka klanu Uchiha.
 - Więc, Sasuke? Od rana twierdziłeś, że musimy porozmawiać. - Sannin nie przestawał krzywić pogardliwie tych swoich jadowitych ust. Jak on go nienawidził...
 - Nieważne. - odpowiedział krótko
 Nie powie przecież teraz, że odchodzi. Może więc w twojej teorii jest luka, braciszku? Bo tego gada NIGDY nie pokocham.
 Złotooki wzruszył tylko ramionami, a grymas na jego twarzy poszerzył się.
 - Od jutra mamy nowego członka. Zaopiekuj się należycie Naruto-kun. -
 Nie słuchał wywodów swojego sensei. Myślał intensywnie.
 Musi zmienić plany i chwilowo zarzucić próby rozkochania Młotka w sobie, zastępując je miłym, życzliwym zachowaniem. Tylko tak dowie się, po co Usuratonkachi TU przyszedł.
 Jeśli po niego, to już idzie po i powie mu, że mogą wracać.  Ale ta dziwna rozmowa...NIE! Nic się nie zgadza! Bez słowa odwrócił się i skierował w stronę bazy.
 Gdy tylko znalazł się wewnątrz jaskinio-podobnego budynku, skierował się do swojej komnaty. U Orochimaru nie było pokoi. Jego kryjówka, choć z zewnątrz wyglądała jak bunkier, wewnątrz przypominała zamek utrzymany w stylu gotyckim.
 Kiedy wszedł "do siebie" znalazł widok, którego się nie spodziewał.
 - Usuratonkachi? Co tu robisz?! - spytał skołowany, patrząc na skulonego blondyna, siedzącego na identycznym jak jego łóżku. Zdziwiony zapomniał, że obiecał sam sobie nie wypowiadać na głos tego pieszczotliwego przezwiska.
 Gdy zapłakane błękitne tęczówki wbiły w niego smutne spojrzenie coś ścisnęło mu serce.
 - Sasuke-teme. - Uzumaki uśmiechnął się słabo - A co TY tu robisz?
 Uchiha zamknął za sobą drzwi i starając się uspokoić wykrzywił ironicznie.
 - No właśnie. Czego miałbym szukać we własnym pokoju? - przypomniał sobie o swoim postanowieniu i siadając na materacu niezdarnie jednym ramieniem objął kruchą istotę obok - Co się stało?
 Niższy z chłopców spuścił głowę i rozpłakał się jeszcze bardziej.
 - Ja...ja ju...uż nie mogę. - wyszlochał bezradnie wtulając się w jego szyję jeszcze bardziej
 Rozkoszując się ciepłem ciała obok czekał, aż przyjaciel ponowi przerwany wątek.
 - On wygra. Nie mam już siły z nim walczyć. - wyszeptał, tak że jego oddech parzył mu śnieżnobiałą szyję
 Nie mógł tak po prostu patrzeć, jak jego ukochany cierpi. Zwłaszcza, kiedy opalona twarz znalazła się kilka centymetrów od jego. Po prostu zrobił to, co wydawało mu się słuszne.
 Dalej nie bardzo rozumiejąc monolog kolegi, wpił się w malinowe usta.
 Pocałunek był czuły, delikatny, a jednocześnie chciwy i namiętny. Przez jedną chwilę czarnookiemu wydawało się, że przerodzi się w coś więcej. Do momentu, gdy Naruto wyrwany z letargu, odpychając go odskoczył jak oparzony.
 - Co ty wyprawiasz TEME!? - Uzumaki przeszedł przez pomieszczenie, zajmując jego łoże
 Wstał, chcąc podejść do tego narwańca i wszystko wytłumaczyć, ale zatrzymał go przeciągły wrzask kolegi.
 - NIE ZBLIŻAJ SIIIIIIĘĘĘĘĘ!!! - zrezygnowany usiadł, ciągle odczuwając skutki pocałunku - Co Ci strzeliło do tego zakutego łba?!
  Nie podobało Ci się. Pomyślał gorzko i odwrócił wzrok. Teraz trzeba wybrnąć z tego z twarzą. Ale kiedyś mnie zapragniesz. Już ja tego dopilnuję.
 - Musiałem jakoś cię uciszyć. Użalałeś się nad sobą, jak baba pomijając konkrety. - warknął, starając się jednocześnie opanować kołatanie serca. Po raz pierwszy od pocałunku przyjrzał mu się uważnie.
 Blondyn stał na ugiętych nogach, dysząc ciężko. Tułów pochylony, ręce oparte na udach, napięte mięśnie. Był wściekły.
 - Naprawdę Ci u tego gada odbiło. - odburknął zrezygnowany syn Minato, osuwając się na materac
 - Skoro tak go nienawidzisz, to dlaczego tu jesteś? - szatyn starał się ukryć cynizmem swoją troskę
 Słoneczne oblicze zachmurzyło się znowu.
 - Jakieś pół roku temu Kyuubi zaczął się buntować. - westchnął ciężko - Zaczyna zmuszać mnie bym myślał, jak on. Bym zachowywał się jak on. Ale radziłem sobie. Albo tak mi się przynajmniej wydawało.
 - Coś się musiało stać. - tym razem kiedy się podniósł, by do niego podejść Uzumaki nie oponował.
 - Niedawno walczyłem z Saiem. - Sasuke zesztywniał słysząc emocje drgającą na myśl o przyjacielu.  - Podczas walki Lis przejął nade mną kontrolę i prawie nie zabiłem jednej z najważniejszych dla mnie osób. - nie spodobało mu się zdanie, które usłyszał. Brzmiało tak...dwuznacznie. Zacisnął pięści na pościeli - Musiałem odejść.
 - Dalej nie rozumiem jednego. - już nie próbował pocieszyć  przyjaciela, żeby go znowu nie spłoszyć
 Zmęczony chłopak nawet na niego nie spojrzał.
 - Czemu przyszedłeś akurat do tej gadziny?
 - Bo on jest moją ostatnią nadzieją. - zerknął na zegar - A teraz przepraszam, mam trening. - po tych słowach niebieskooki wyszedł zostawiając go samego
 Potomek założycieli Policji Konoha przez chwilę zastanawiał się, co też mogą oznaczać te słowa.
I wtedy to do niego dotarło.
 Orochimaru rzeczywiście był ostatni. Jiraya nie żył. Tak samo jak Sarutobi i Yondaime. Ostatnim, który potrafiłby wykonać technikę pieczętowania TEJ pieczęci był właśnie ON.
  Więc ty też jesteś teraz na niego skazany. Ale nie martw się. Nie pozwolę, aby Kyuubi przejął nad Tobą kontrolę. Nie wiem jak, ale go powstrzymam...
 

 ********************************************************************

 Nie udało mu się. Z dnia na dzień patrzył, jak jego Młotek znika zastępowany kimś zupełnie innym.
 Najpierw zmiana była prawie niedostrzegalna. Przypomniał sobie rozmowę, która miała miejsce zaledwie miesiąc po dołączeniu do nich Naruto.



 Siedział pod drzewem wpatrując się w walczącego Uzumakiego. Jedno musiał przyznać.
Może i Orochimaru nie był dobrym człowiekiem, o ile był nim w ogóle a co do tego miał wątpliwości.    
 Jednak jeśli było coś, co ten Gad potrafił, to była to walka. Znał go dość długo by to wiedzieć, jednak to, co naprawdę go zaskoczyło, to były postępy Młotka.
 Kiedy zobaczył, jak Naruto przy technice Orochimaru uskakuje, zanim on sam zdążył zauważyć co się dzieje osłupiał. " Przecież to niemożliwe..."
 - Kanashibari no Jutsu. - długowłosy spokojnie zastosował technikę paraliżu, ale i tym razem blondyn go zaskoczył
 - Lustrzane odbicie! - złożył dłonie w parę pieczęci i jutsu odbiło się w ostatniej chwili, z powrotem kierując się w stronę złotookiego
 - Nieźle. - mężczyzna zachichotał złowrogo i wymamrotał - Uwolnienie.
Jakie było zdziwienie wszystkich, kiedy zamiast wyrwać go z otępienia, technika sprawiła jedynie, że zawył z bólu.
- Za wolno. - wyszeptał Uzumaki stając za plecami Wężowatego, kończąc walkę
- WAOOO! - Karin wrzasnęła tak, że siedzący obok Suigetsu musiał  sobie zasłonić uszy, żeby nie ogłuchnąć - On jest suuuuuper.
 No jasne, że jest. W końcu to mój Młotek. uśmiechnął się kącikami ust na tę myśl.
- Nie podniecaj się tak. - srebrnowłosy spojrzał na nią ironicznie - On już jest zajęty.
 NO WŁAŚNIE! Zaraz...Czy to możliwe, żeby się domyślił? Zerknął na niego kątem oka. Niee. Więc o co chodzi? 
- O czym ty bredzisz? - nie wytrzymał i zapytał chłodno
Jakby zachwycony tym, że właśnie Uchiha go pyta, posiadacz miecza Zabuzy odpowiedział radośnie.
 - Przyłapałem ich jak się zabawiali. - słowa dudniły w uszach dumnego posiadacza sharingana
 Widząc minę czarnowłosego zaśmiał się radośnie.
 - A ja myślałem, że Sasuke Uchiha  jest za dobry, by się kimś interesować. A tu...Niespodzianka.
 - Wcale mnie nie interesuje. - wymamrotał, ale nawet dla niego nie brzmiało to przekonująco
 Ciszę, jaka zaległ po tym stwierdzeniu przerwał cyniczny głos Uzumakiego idącego ramie w ramię ze swoim sensei
 - Robisz się coraz wolniejszy. Może powinieneś już zacząć już myśleć o ciele tego tam? - zaśmiał się cynicznie 
 Czarnooki zamarł. To był żart, prawda? Tak. To napewno był żart. Tak też postanowił to potraktować.
    
 Potem było już tylko gorzej. Nieustanne zastanawianie się, czy Usuratonkachi jest z tym Gadem, coraz częstsze treningi, coraz chłodniejsze odpowiedzi, aż do całkowitego ignorowania jego osoby.
 - Nie za wcześnie na powrót? - zapytał nie potrafiąc powstrzymać goryczy, która przebiła się w jego głosie
 Naruto nawet nie odpowiedział. Po prostu położył się spać.
 Tego już nie zniósł. Rzucił się na blondyna z wściekłością w czerwonych oczach, jednak nie przewidział, że drugi chłopak przy pomocy chakry po prostu odrzuci go na drugi koniec pokoju.
 - Nie waż się mi przeszkadzać, słabeuszu, bo zabiję.
 Podniósł się i ze zwieszoną głową poszedł do swojego łóżka. Śniły mu się piękne błękitne oczy.
 Obudził się w nocy. Jakie było jego zdziwienie, gdy zauważył, że w łóżku po drugiej stronie nikogo nie ma.
 Wiedziony przeczuciem wyszedł, zabierając ze sobą nieodłączną katanę. Ledwo wyszedł z ich kryjówki, a do jego uszu dotarł głośny, przeciągły jęk. Nie. Proszę. Niech to nie będzie...
 Zamarł. Po jego twarzy wbrew jego woli zaczęły spływać kryształowe, słone krople.
                                              
 Tuż przed jego oczami rozgrywała się scena rodem z książeczek jakie czytywał Kakashi. Nie. Dużo ostrzejsza.
 - AHMM! - z gardła Orochimaru wydobył się krzyk, stłumiony przez członek, znajdujący się w jego ustach
 Przed nim klęczał...Naruto. Jego Naruto. Starł wierzchem dłoni łzy, które nie chciały przestać kapać na podłogę.
 - Oooo. Tak. No i kto teraz jest posłuszny? - wysapał łapiąc za głowę długowłosego - Szybciej suko. - widząc, że nie daje rady zaczął brutalnie wpychać swojego penisa całego do gardła dławiącego się mężczyzny, dodatkowo ciągnąc jego głowę w swoją stronę
 Jednak taka zabawa szybko mu się znudziła i uderzając w wypięte pośladki, odepchnął go od siebie, wstał i przygwoździł go do drzewa, twarzą do pnia. 
 -  Teraz się zabawimy. - szarpnął czarne włosy do tyłu, aż złotooki pisnął, po czym brutalnie wszedł
 Więc to wszystko prawda. Naruto był z Orochimaru...Więc jednak teoria jego brata była słuszna. Nienawiść i miłość dzieli jeden krok. Ich nienawiść była większa...
 - AAAHHHHH! - jęk pełen rozkoszy rozniósł się po lesie - SZYBCIEJ! KYUUBI! - Wężowaty starał się jakoś przyspieszyć ruchy swojego kochanka - SZ...YYBCIEEEEEJ!
 Zrobiło mu się niedobrze. Zwymiotował. Usłyszał jeszcze tylko dwa krzyki spełnienia i zemdlał.
 Kiedy się ocknął zauważył pochylonego nad nim Naruto, patrzącego na niego parą krwistoczerwonych ślepi.
 - Ty nie jesteś Naruto. - wyszeptał, dobrze wiedząc z kim ma do czynienia
 - Zawsze byłeś spostrzegawczy. Sasuke. - Orochimaru podszdł do nich - Ale nie spodziewałem się po tobie podglądania. Nieładnie. - zamachał mu palcem wskazującym przed twarzą
 Kyuubi pochylił się nad nim zbliżając usta do ust czarnookiego. Uchiha zadrżał z podniecenia, czując zapach Naruto.
 -  Aleś ty chętny. - Lis zaśmiał się cicho - Mógłbym Cię przelecieć, a ty tylko byś się cieszył. - wstał i przeciągnął się ukazując całe nagie, wyrzeźbione ciało. Ciało Naruto. Poczuł, jak krew uderza mu do twarzy. - Ale...I tak będę miał twoje ciało, kiedy mój mały uke je przejmie.
 Orochimaru zaczerwienił się gwałtownie.
 - Mówiłem, żebyś tak o mnie nie mówił! - wrzasnął
 - Taaaa. Jasne. - mruknął Kyuubi zawijając ramię wokół ubranego już sensei. Sam również zdążył się ubrać.
 Sasuke podniósł się, ciągle trochę osłabiony, ale wściekły.
 - Gdzie jest Naruto?! - dwie pary czerwonych oczu mierzyły się w ciszy
 Jedna pełna kpiny, złośliwości i tryumfu. Druga, zdobiona łezkami. Były w niej rozpacz, przerażenie i strach.
 - Tam gdzie ja kiedyś.Ale w przeciwieństwie do mnie się nie wydostanie. - zaśmiał się odchodząc z uwieszonym jego ramienia Orochimaru - Mogłeś go uratować. - westchnął zmęczony - Przez dwa lata starałem się przejąć bezskutecznie jego ciało.
 - Przecież twierdził, że zacząłeś pół roku temu...
 - Tak naprawdę był to mój cel odkąd znalazłem się w tej przeklętej klatce. Ale najpierw był Iruka, reszta i w końcu Ty. - zaskoczenie szatyna tylko pogłębiło jego rozbawienie
 - W końcu?
 - Byłeś dla niego najważniejszy. Po twoim odejściu się załamał. A kiedy pół roku temu zabito Jiraye...
 - Stracił sens...
 - ...i nie było nikogo, kto by go pocieszył. - dokończył Kyuubi pozbawionym emocju głosem - A on potrzebował tylko odrobiny miłości. Mogłeś mu ją dać...ale nie potrafiłeś. - po tych słowach odszedł
 Tępo wpatrywał się w miejsce gdzie zniknęły dwie postaci.
 Jednak nie miałeś racji, bracie. Można nienawidzieć jednej osoby, jednocześnie poświęcając myśli komuś innemu. Można nienawidzieć i kochać jednocześnie dwie różne osoby. Bo gdzieś w głębi Kyuubiego jest mój Naruto. I jego kocham. I dla niego żyję. I dla niego umrę.
 W głębi duszy wiedział, że nie przywróci Uzumakiego do tego świata. Że jest już za późno.
Ale nawet, jeśli to nic nie da i tak spróbuje. Odda wszystko, będzie żył nadzieją, że kiedyś znowu ujrzy te oczy w kolorze nieba...


 THE END

 Dziwne mi to opo trochę wyszło ^^'