Zawitało

niedziela, 10 maja 2009

3. Życie gwiazdy Rocka

W dzisiejszym parcie pojawi się para SasoDei. Poza tym instrumenty członków Aka nazwane są tak, jak nazywały się ich pierścienie.

    Poza tym dziś Moje dwie ulubione piosenki. Pierwsza CAŁA to Papa Roach i " Last Resort ". Druga, której będzie fragment to TDG " I Hate Everything about you"

                         3. Życie gwiazdy Rocka


    Wiatr rozwiewał długie, lśniące czarne włosy, bawiąc się nimi, targając na różne strony, chłodny, lekki i delikatny. Słońce grzało przyjemnie, muskając ciepłem bladą twarz, a dłoń zahaczała co raz o chmurę, palcami dotykając lekkiej, pierzastej masy.
    Odwrócił; głowę spoglądając na swoje ramiona. Były okryte jasnobłękitnymi piórami, przez co zlewały się z letnim niebem. Nie tylko one zresztą. Jego policzki, smukła szyja, tors, plecy, a nawet pośladki i nogi. Cały był w puchu. Pomijając fakt, że nie krępowały go żadne ubrania.
    Uśmiechnął się wykonując spiralę, jak samolot. Był wolny jak ptak. Nie. On nim był...
    Nagle zaczął gwałtownie spadać w dół. Próbował machać rękami, jednak to nic nie dawało. Co się do diabła dzieje?! Z oddali usłyszał znajomy głos.
    - Achi... - był coraz niżej - Tachi...
    Nie! Nie, on nie chce! To nie fer! Nie może teraz po porostu uderzyć w tę zieloną trawę, skrywającą twardą brunatną ziemię!  Nie musi nawet wiedzieć kto go woła. Nie potrzebuje, byleby tylko lecieć z powrotem wśród chmur...Czemu jego świat się trzęsie?
    - ITACHI! - czyjeś ramiona szarpały go coraz mocniej
    No i po śnie. Poderwał się gwałtownie, marząc by nie widzieć szarowłosego o fioletowych oczach ( soczewki ), tylko zagłębić się znowu w marzeniu o wolności...
    - Już się obudziłem! Nie trzęś mną, bo choroby lokomocyjnej dostanę, no! - poirytowany odsunął go od siebie
    Jego kolega z bandu odsunął się obrażony, zakładając ręce.
    - Następnym razem zostawię Cię w Vanie i rób sobie co chcesz. - prychnął urażony - Ja wysiadam i idę do fanów. - nagle jego twarz rozświetlił cwany uśmiech - Albo nie! Pójdę obudzić Sasoriego i Deidarę.
                                        

    Uchiha spojrzał na niego zrezygnowany. Ten to się nigdy nie zmieni.
    - Wiesz równie dobrze jak ja, że prawdopodobnie już dawno się obudzili i zabawiają się gdzieś na tyłach samochodu. - westchnął poirytowany
    Jednak Hidan zachichotał tylko wyraźnie rozbawiony.
    - Wiem. Ale nikt nie broni popatrzeć, nie? - i już go nie było
    Zboczeniec.
    Podniósł się powoli, przeklinając w duchu szesnaście godzin jazdy. Plecy go bolały, a czarny bezrękawnik uwierał.
    Tachi także wstał powoli, leniwie przeciągając się i prężąc grzbiet. Muszę powiedzieć Madarze, że połowę kasy z tej trasy przeznaczamy na poduszki z wbudowanym masażem. A co!
    Potrząsnął głową, otrzepując się z resztek snu i skierował w stronę kuchni.
    Tak. Mieli Vana z kuchnią i czterema pokojami. Niektórym mogłoby się wydawać, że to przesada, czy też szpan, ale w trasie to było po prostu konieczne. Każdy musiał mieć swój azyl w drodze, a że byli najlepszą, najczęściej koncertującą, japońską kapelą rockową na świecie, to było ich na to stać.
    - Czego stoisz? - z zamyślenia wyrwał go spokojny, znajomy głos
    Odwrócił się i zobaczył przed sobą niedoszłego prezydenta jego rodzinnego miasta, Madare.
    - Hejka. Spałbym dalej gdyby huragan Hidan mnie nie obudził. - wiedział że nie o to mu chodziło, ale co z tego? Przynajmniej, choć na to nie wyglądało, mógł się komuś wyżalić
    - I tak miałeś lepiej niż ja. - westchnął cierpiętniczo manager Akatsuki - Chociaż...Do ciebie też przytargał perkusję Sasoriego, próbując na niej grać?
    Wyobrażenie starszego Uchihy budzonego jazgotem nieumiejętnie wykorzystanej perkusji pojawiło się w jego umyśle. Uśmiechnął się lekko.
    - Nie. - na wspomnienie własnego 'budzenia' jakie mu sprezentował kolega skrzywił się - Mi zaczął wrzeszczeć nad uchem i uczepił się mnie, kolebiąc na wszystkie strony. Chyba miałem jednak gorzej.
    Czarnowłosi spojrzeli po sobie i już wiedzieli., że ani jeden, ani drugi nie podda się w tej mini 'walce'.
    - Wątpię. Nie tylko stanął nade mną z garami, ale też zaczął śpiewać. Co gorsza....To nie było nawet w naszym języku. Nie wiem w jakim, a znam angielski, hiszpański, włoski, a nawet fiński!
 Ale to leciało jakoś tak.... - przypomniał sobie dziwną pieśń Hidena - " Zabiorę Cię,właśnie tam...Maduś....Gdzie wolno płynie czas. Zabiorę Cię, właśnie tam...Maduś...Gdzie słońce dla nas wschodzi." . Do tego walił bezmyślnie w perkusję...A potem nagle coś mu się odmieniło i zaczął wrzeszczeć w rockowy sposób " WSTAWAJ!! WSTAWAJ!! ", dalej waląc w to diabelstwo. Kiedy skończył swój 'koncert', leżałem na ziemi, zasłaniając uszy i próbując uchronić je przed tym jazgotem.
    Wyobrażenie zaczęło się rozkręcać i z każdym słowem przyjaciela Itachi szczerzył się coraz bardziej. Tylko Madara znał go takiego jeszcze parę lat temu.
    Gdy był w domu rodzinnym odkąd skończył osiemnaście lat ojciec codziennie zabierał go na jakieś spotkania, pokazywał firmę, przedstawiał ludzi...A on czuł, jak ulatuje z niego życie. Nudziło go to, ale chyba talent do interesów był w klanie Uchiha w genach, bo bez najmniejszego wysiłku robił wszystko, czego wymagał zachwycony Fugaku. Co nie zmienia faktu, że nienawidził godzin uwięzi pomiędzy stertą papierów, czy też komentowania nudnych pomysłów jakiegoś inwestora. Miał to gdzieś.
    Dlatego kiedy usłyszał trzy lata temu, że ' tatuś ' chce się wycofać z zarządzania dobytkiem i przekazać to ' odpowiedzialnemu, rozsądnemu i w ogóle idealnemu' synkowi, szlag go trafił i uciekł jak najdalej. Prędzej się zabije, niż pozwoli się zamknąć w złotej klatce Fugaku Uchihy, gdzie musiałby te papierzyska przeglądać 24/h .
    Rozmyślania przerwała mu ręka machająca milimetry przed jego twarzą.
    - Ziemia do Łasicy, ziemia do Łasicy, odbiór.  - nawet nie zauważył, kiedy się zamyślił, a teraz stał i nieprzytomnymi oczami wodził po twarzy krewnego - Pytałem, czy idziemy?
    - Jasne.
    Nie zdążyli jednak ujść nawet kroku, gdy jak torpeda przeleciał koło nich sprawca porannego zamieszania. Jak widać nie skończył jeszcze swojej 'zmiany', bo teraz właśnie gonił za nim Sasori, rozwścieczony, dzierżąc w ręku jakieś nożyczki.
    - AAA! Ratunku! Itachi-senpai, Madara-senpai! On chce mnie zaaabiiiććć! - srebrnowłosy piszcząc schował się za członkami wielkiego klanu
    - ZABIJĘ TEGO LESZCZA! - Uhu. No to ma chłopak przerąbane. Każdy wiedział, że wściekły rudy, to niebezpieczny rudy.
    I rzeczywiście. Saso, zazwyczaj pełen chłodu i powagi, zmierzał teraz w ich stronę w samych bokserkach, z nożycami w ręce. Wyglądało, jakby się do tego zamierzał.
    Tachi mruknął coś zniecierpliwiony i zaczął pouczać swoją ' zewnętrzną' powłokę. Znowu wszystko na mojej głowie. No i czego stoisz jak kołek? Jak nam gitarzystę zabije to amen i umarł kot w butach...ZARAZ! Ja nie chce umierać! Rusz się i to już! Hiden może jest upierdliwy i wkurzający jak cholera, ale tylko on potrafi wyczyniać takie cuda ze swoją Elektrą. Co z tego, że jest na tyle mądry, że nadał swojej gitarze drugie imie po obejrzeniu pornosa ze swoją ulubioną ' gwiazdką ' ?! Gdzie znajdziemy drugiego tak dobrego gościa? Odpowiem: NIGDZIE! Rusz tyłek!
    Itachi westchnął cierpiętniczo i złapał Sasoriego.
    - Spokojnie...- odpowiedziała mu para płonących, czekoladowych tęczówek - Opowiedz co się stało. Nie może być aż tak źle.
    Rudowłosy zgrzytnął zębami, a mięsień nad jego okiem zaczął drgać.
    - NAJPIERW TA BEZCZELNA GNIDA UKRADŁA MOJĄ GYOKU, A POTEM WPARZYŁA MI DO SYPIALNI, JAK MIAŁEM SIĘ DOBRAĆ DO MOJEGO TENSHI! WYSTARCZY, ŻEBY GO ZABIĆ? - Sasori wyrywał się coraz bardziej, najwyraźniej marząc, aby wbić nożyczki w osobę, odpowiedzialną, za zniszczenie jego planów i dotykanie jego własności
     W tej chwili pojawił się długowłosy blondyn, najwyraźniej jeszcze bardziej wściekły, niż jego chłopak. Ubrany był w czarne bokserki z czerwonymi chmurkami i seledynową koszulę z za długimi rękawami. Sasori widząc go nawet nie mrugnął, wpatrując się jak sroka w gnat.
    Tachi prychnął cicho. Tylko nie zaśliń podłogi.
    Czerwnowłosego otrzeźwiło dopiero wtedy, gdy poczuł ból w małżowinie. Hiden był najwyraźniej bezpieczny.
    - Za co? - wielki, silny Sasori teraz patrzył na swojego małego uke, marząc tylko o tym, aby przestał go targać za ucho. Może jego Ptaszek tak nie wyglądał, ale gdy chciał był silny.
    - TY SIĘ JESZCZE PYTASZ?! - wokół Deidary zdawała się unosić aura niezadowolenia - ZOSTAWIŁEŚ MNIE SAMEGO W ŁÓŻKU I KAZAŁEŚ CZEKAĆ, BO WRACASZ ' ZA CHWILKĘ' . NIE BYŁO CIĘ JUŻ 10 MINUT, A JA CIĄGLE CZEKAŁEM!
    Tachi zaśmiał się złośliwie. Zachciało Ci się mieć ' drugą połówkę' to teraz się tłumacz.
    - Ale...Musiałem go dopaść, bo przez niego odeszła Ci ochota. - mruknął pod nosem rudy
    Deidara machnął ręką, jakby odpędzał namolną muchę.
    - A teraz odechciało mi się na tydzień. - odwrócił się i pomaszerował w stronę sypialni, aby się przebrać.
    Za nim pobiegł przerażony taką perspektywą Saso.
    Po piętnastu minutach wszyscy byli ubrani, uczesani i gotowi do akcji. Była już 21. Spóźnili się z klasą. Czterdzieści minut.
     Wysiadając Itachi spojrzał na Peina. Sam nie wiedział co im strzeliło do głowy, aby tak nazwać swojego Vana. Jednak gdyby reszta miała się zastanawiać, również nie doszłaby do tego DLACZEGO Itachi uparł się na ten dziwaczny wóz.
    Nawet Madara tego nie wiedział. Wokalista Aka doszedł do wniosku, że jeśli NAPRAWDĘ będzie chciał wiedzieć, to będzie dość inteligentny, by się domyśleć.
                           
    Bo prawda była banalna. Ten fioletowy samochód z dziwnym tyłem kojarzył mu się z jego bratem. Właśnie przez tę dziwną ' fryzurę' . Fryzura kurczaka. jak mówił na to Hidan.
    Nie można jednak odmówić temu Vanowi komfortu. Przyciemniane szyby zapewniały prywatność, a przestrzeń w środku pozwoliła stworzyć pokoje. Chociaż jednocześnie tylko ONI mieli taką brykę i stała się ona mimo woli jednym z ich znaków rozpoznawczych ku rozpaczy Sasoriego, który uznał ją za ' szmelc na kółkach' .
    - O KAAAMIII!!!!! - ledwo wyłonili się z Peina, gdy zaczęło się to, co Itachi nazywał
' ceną sławy' - To ONI! Przyjechali już! PATRZ! JEJKU! JA MDLEJĘ! TRZYMAJCIE MNIE! TAM JEST MOJE ZBOCZONE SŁONECZKO! OHAAAYYYOOO HAJDI! - Hidan błysnął rzędem równych, białych zębów i wyszedł z grupy, aby dać ' swojej dziewczynie ' autograf na dekolcie.
    - Rusz się, bo jeśli jeszcze to do Ciebie nie dotarło, to już dawno jest wasz koncert. - Mruknął Madara. Srebrnowłosy prychnął i dorysowując serduszko ze swoim numerem na piersi jakiejś
' ślicznotki' dobiegł do reszty.
    Już prawie doszli za kulisy, kiedy podbiegła jakaś ruda dziewczyna, machając własnoręcznie robionym transparentem " AKATSUKI RZĄDZĄ ".
    - Itachi! Kochanie! Chcę być twoja! - rzuciła tym, co miała w ręce,  pisnęła i spróbowała przyssać się do jego ust, gdy jakaś inna targając ją za włosy i warcząc ' po moim trupie' , rzuciła się na nią, ciągnąc za wyjątkowo kusą spódniczkę
    Tachi otrzepał się zniesmaczony, podczas gdy jego 'powłoka' przeciskała się przez tłum. Taaa, taaaa. Wiem, że mnie kochacie, ale może dacie mi przejść?!
Poirytowany zaczął ogonem rozpędzać tłum, niestety na zewnątrz to nie działało.
    Kiedy udało im się wreszcie dotrzeć szybko zarzucili na siebie czarne płaszcze w czerwone chmury. Kolejny znak rozpoznawczy.
    - A teraz Ci, na których tak bardzo czekacie! - odezwał się głos ze sceny - Jeszcze nie wiecie? To wam podpowiem! - szybko wbiegli na otoczoną dymem i ciemnością scenę tak, aby nikt tego nie zauważył - Artysta na Sei! - Światło zapaliło się z przodu po lewej pokazując stojącego z gitarą basową Deia, zrzucającego płaszcz i  machającego włosami - Skorpion przy Gyoku! - Sasori również zdjął swój, uderzył parę razy w gary i z chłodnym uśmiechem skinął fanom - Jashin na Sanie! - Hidan, jak to Hidan gdy tylko padły na niego reflektory,zerwał z siebie płaszcz, rzucił go w tłum, złapał swoją gitarę elektryczną i przebiegł z nią po całej scenie robiąc mini-show - I w końcu...- konferansjer zrobił przerwę, a tłum zaczął skandować ' Mangekyo' i ' Itachi', przy czym dziewczyny piszczały coraz głośniej - Wokalista i jednocześnie właściciel Shu, kochany przez wszystkich ŁASICA, czyli ITACHI UCHIHA!
    Pod sceną rozgorzała jeszcze większa wrzawa, gdy stojący z przewieszoną przez ramię gitarą złapał za stojący przed nim mikrofon.
    - JESTEŚCIE GOTOWI?! No to zaczynamy! Na początek piosenka, którą debiutowaliśmy, a którą sam napisałem. Z dedykacją dla mojego OTOTO! Mam nadzieję, że gdzieś tu jest! Raz! Dwa! Trzy! I razem...CUTE MY LIFE INTO PIECES, THIS MY LAST RESORT...
    Do piosenki włączył się Sasori, uderzając miarowo w gary.
    - Suffocation, no breathing
    Don't give a fuck
    If I cut my arm bleeding -

    Tuż obok Itachiego doskoczył Dei i z perfekcją wyćwiczoną przez lata współpracy jednocześnie zaczęli grać na swoich instrumentach.

    - This is my last resort..
    Cut my life into pieces
    I've reached my last resort
    Suffocation, no breathing
    Don't give a fuck
    If I cut my arm bleeding
    Do you even care
If I died bleeding?

    Itachi zamknął oczy śpiewając. Ta piosenka była swojego rodzaju sposobem na uporządkowanie myśli, kiedy trzy lata temu widział swojego niedocenianego brata, miotającego się w bezsilnym pragnieniu, aby ojciec i jego zauważył. Wszystkie słowa w tej piosence były tym, co widział Itachi, próbując wczuć się w sytuację brata.

    - Would it be wrong or
    Would it be right
    If I took my life tonight
    Chances are that I might
    Mutilation out of sight
    And I'm contemplating suicide

    Na początku widział jego łzy, gdy po kolejnych wygranych otrzymywał tylko lekceważące " Nie przyniosłeś wstydu ", ale z każdym kolejnym dniem rozpacz zmieniała się w miażdżącą obojętność, całkowitą izolację emocjonalną od świata.

    -  Cause I'm losing my sight,
    Losing my mind,
    Wish somebody would tell me I'm fine
    Losing my sight ,
    Losing my mind,
    Wish somebody would tell me I'm fine
     
    Mimo to wiedział, że nadal marzy o zwróceniu uwagi ojca. Bo niczego tak nie pragnął, jak zdobyć jego szacunek.

    - I never realized
    I was spread too thin
    Till it was too late
    And I was empty within
    Hungry feeding on chaos and living in sin
    Downward spiral, where do I begin
    It all started when I lost my mother
    No love for myself
    And no love for another
    Searching to find a love upon a higher level
    Finding nothing but questions and devils
           
    Czy Sasuke już zrozumiał, że nie będzie szczęśliwy, próbując wkupić się w Jego łaski? Dotarło do niego, że nie miał własnego życia, starając się robić wszystko dla Jego podziwu? Prawdopodobnie nie. A kiedy Itachi jeszcze tam był widział, że Mikoto również nie próbowała pomóc synowi, zajęta podporządkowywaniem się wielkiemu i wszechmocnemu Fugaku Uchiha.
Nie widząc, że młody Uchiha powoli tonie w nienawiści.

    - Cause I'm losing my sight
    Losing my mind,
    Wish somebody would tell me I'm fine
    Losing my sight,
    Losing my mind,
    Wish somebody would tell me I'm fine

    Pochylił mikrofon do przodu, otwierając oczy.

    - Nothing's alright
     Nothing is fine
     I'm running and I'm crying

    Hidan złapał swoją San ciągle grając, przejeżdżając na kolanach przez połowę sceny.

    - I'm crying
     I'm crying
     I'm crying
     I'm crying
   
    Zza Deidary zaczął wydobywać się mroczny szept Skorpiona.

    - I. Can't. Go. On. Li. Ving. Thissss. Way.

    Itachi wiedział, że nie może rozwalić kolejnej gitary już przy pierwszej piosence. Zwłaszcza, że tym razem grał na swojej Shu. Jednak Tachi, który nie miał takich zahamowań, rzucił się w tłum, wcześniej uderzając instrumentem z całej siły w podłogę.

    - Cut my life into pieces
    This is my last resort
    Suffocation, no breathing
    Don't give a fuck
    If I cut my arm bleeding
    Would it be wrong or
    Would it be right?
    If I took my life tonight
    Chances are that I might.
    Mutilation out of sight.
    And I'm contemplating suicide.
   
    Złapał przenośny mikrofon i chodząc po scenie wyrzucał z siebie te bolesne, łączące się z przeszłością słowa. Nie zwracał uwagi na coraz głośniejsze walenie perkusji, ani dwie inne gitary, grające tuż obok niego.

    - Cause I'm losing my sight
    Losing my mind,
    Wish somebody would tell me I'm fine
    Losing my sight
    Losing my mind
    Wish somebody would tell me I'm fine

    Zatrzymał się patrząc w przestrzeń.

    - Nothing's alright
    Nothing is fine

    I'm running and I'm crying

    Wrzeszczał coraz głośniej, starając się upuścić wszystkie te emocje, które obudziła w nim  piosenka.

    - NO! THING'S! AL! RIGHT!
    NO! THING! IS! FINE!

    Otworzył oczy, które nie wiedział kiedy znowu zamknął.

    - Can't go on
    Living this way
    Nothing's all...right!

    Wezbrała fala oklasków i prośby o więcej.

    - To teraz coś wolniejszego...

    Złapał za gitarę wprowadzając początkowe akordy.
   
    - Every time we lie awake
    After every hit we take...

     Wzrokiem szukał kogoś, kogo wciągnie na scenę. Taki trick. Robił tak zawsze aby wciągnąć ludzi jeszcze bardziej do zabawy. Jednak nieświadomi fani zawsze musieli przejść eliminacje, które urządzał im Tachi.
     Ta za gruba, ten zbyt łysy...A ta ma ohydną bluzkę, bezguście, psychol, nudziarz...O! A ten to kto? Czarne uszka zadrgały na widok pogującego,  szeroko uśmiechniętego blondyna o roziskrzonych, radosnych błękitnych oczach, w stylowej, dwuwarstwowej czarnej bluzie z czerwonymi rękawami i  napisem " Mów do mnie tato. " co wskazywało na to, że ma poczucie humoru. Jasne jeansy z dziurami i pasek z czaszką, glany i trzy kółeczka w prawym uchu. Do tego obroża z ćwiekami na szyi i mamy zwycięzcę. Dzisiaj słońce bawisz się z Tachim.
    Zeskoczył ze sceny, zabierając przenośny mikrofon i kocim krokiem, ciągle śpiewając ruszył na łowy.
   
    - I. Hate. Everything about You. - znalazł to czego szukał i łapiąc swojego dzisiejszego towarzysza złapał za brodę i spojrzał głęboko w oczy - Why. Do. I love you? - pociągnął blondynka na scenę

    Oczywiście natychmiast rozbłysły fleshe i Itachi wiedział, że jutro znajdzie się na okładce jakiegoś piśmidła, a media będą roztrząsać jego rzekomy romans, jednak nie obchodziło go to.
    Trzymał tego małego przez kolejne dwie piosenki, a kiedy schodzili łapiąc misie i fragmenty bielizny( niekoniecznie TYLKO damskiej), pochylił się nad dzieciakiem i szepnął mu do ucha
" Wpadnij za kulisy", wpychając do ręki VIP-owską przepustkę.
    Tachi podskoczył, wyrzucając łapki do góry. Zapowiadała się ciekawa noc.

 *****************************************************
    CDN