Zawitało

sobota, 20 czerwca 2009

5. Nowa droga

Wybaczcie mi również narzucania mojego gustu muzycznego, ale te piosenki mi tu pasowały ;p

                                                       5. Nowa droga

    Z jak zwykle beznamiętną miną szedł po korytarzu. To znaczy...Na pierwszy rzut oka.
    Wystarczyło jednak przyjrzeć się bliżej, aby zobaczyć, że jego alabastrowe czoło przecina ledwie widoczna zmarszczka, oczy pod zasłoną obojętności skrywały zimną furię. A wszystko przez jedną, małą, nic nieznaczącą wzmiankę w gazecie codziennej.
    Uśmiechnął się gorzko. Siadając pod drzewem, wyjął śniadanie z plecaka. Nigdy nie jadł tego stołówkowego świństwa i nie zamierzał zacząć. Była tam tylko chemia, chemia i jeszcze raz chemia. Zdecydowanie wolał swoją kanapkę z białym twarogiem i pomidorem.
    Przymknął oczy rozpamiętując dzisiejszy ranek. Wstał, umył się, ubrał...Zwykłe poranne czynności.
    Jednak jak przystało na dobrego przyszłego biznesmena, obowiązkowo przed wyjściem do szkoły, czytywał gazetę, popijając czarną kawę bez cukru. Aż natrafił na wielki, rażący, ciągnący się na dwie strony obrazek.
    Od jednego rogu gazety do drugiego, ciągnęła się zadowolona gęba jego podłego brata. Stał na tej swojej scenie, w tych beznadziejnych, żenujących ciuchach...To znaczy...Były nawet w dobrym guście, ale dla niego wszystko co składało się na jego Aniki było pozbawione smaku i wyczucia.
 Ale nie to było najgorsze. Przywykł, że jakimś cudem jego brat zrobił furorę. Tłumaczył to sobie zasadą ' głupi ma zawsze szczęście' .
    Nowy natomiast był dla niego widok uśmiechniętego kretyńsko, jak mu się wydawało, Młotka, głaskanego przez tego padalca po twarzy. Zadowolonego. Czerwonego. Tak! To doprowadzało go do białej gorączki! Cholerny Itachi!
    Suke złapał gazetę drąc ją na strzępy. Na malutkie kawałeczki, a te z kolei na jeszcze drobniejsze i jeszcze...Aż dwie głupie, zadowolone gęby zniknęły mu z widoku.
    Tymczasem młody Uchiha ciągle rozpamiętywał tekst pod , który tak jak zdjęcie, wrył się w jego pamięć. Litery, które składały się na zdania, a te z kolei nabierały gorzkiego sensu.
    Mimo że cała treść tego jednego artykułu ' Liścia ' stała mu ciągle przed oczami, wyciągnął z kieszeni idealnie złożony, równiuteńko wycięty kawałek strony. Czytał go, jakby starając się samego siebie przekonać, że wszystko co słyszał w radiu, zaraz po przeczytaniu gazety było iluzją, jego wyobrażeniem.
    I chociaż za każdym razem widział te same słowa, a ich znaczenie się nie zmieniało...Nie odrywał od niego wzroku. Chyba był masochistą.
  
    Nowa miłość najbardziej pożądanego wokalisty rockowego ostatniej dekady? A może kolejna zabawka? Czas pokaże, jednak niezaprzeczalną prawdą jest, że nasi dziennikarze, którzy śledzili tajemniczą blond piękność towarzyszącą Itachiemu Uchiha, znanemu także jako Łasica, na scenie, odkryli, że pojawiła się ona później za kulisami i długo nie wychodziła z pokoju, w którym odbywała się impreza.
    Dwójce podstawionych przez nas na to przyjęcie, podających się za fanów reporterów, udało się ustalić, że chłopak cały czas nie odstępował wokalisty Akatsuki na krok, a z pomieszczenia, gdzie przebywali, ciągle słychać było chichoty i wesołe przekomarzanie.
    Co więcej! Towarzyszem wieczoru idola nastolatek okazał się być nikt inny, jak sam Naruto Uzumaki-Namikaze, przyszły spadkobierca potężnej filii Namikaze Minato, jednego z najbardziej wpływowych ludzi w naszym kraju...
    
    Pasjonującą lekturę przerwał mu drażniący jego uszy, jak alarm przeciwpożarowy, głos różowej zmory jego życia.
    - No nie bądź taki...Nooo! - Haruno wyglądała jeszcze bardziej żałośnie niż zwykle, kiedy mizdrzyła się do Uzumakiego. Skrzywił się, zastanawiając, czy naprawdę myśli, że tak odpychający widok kogokolwiek przekona, kiedy z całej jej postawy dało się wyczytać fałsz i obłudę. No, ale to w końcu był kretyn Uzumaki, który całe życie leciał na tą pomyłkę genetyczną, jaką była dla niego Sakura. - Opowiedz o nim trooochęęę. No Naru...Mnie nie powiesz?  
    Był miło zaskoczony tym, że Usuratonkachi w końcu przejrzał. Dopiero po chwili dotarło do niego o czym mówią i poczuł jak czara, która napełniała się od poranka zaczyna kipieć. Wystarczył teraz mały bodziec i się przepełni.
    Przechodząc obok Uzumakiego zacisnął zęby, aby nie powiedzieć czegoś, czego mógłby potem żałować...
    - Dobry jest w łóżku? - i stało się
    Suke padł jak rażony piorunem, a kiedy już odrobinę doszedł do siebie, nakrył łapkami uszka. Po bladej, smutnej twarzy spływały łzy złości, poniżenia i bólu. Więc jego brat ZNOWU wygrał, zabierając mu to, o co walczył przez lata. NIE MOGĘ POKAZAĆ, JAK MNIE ZRANIŁ...
    Powoli, nie dając znać ani jednym mięśniem, że cokolwiek go to obeszło, spokojnie ruszył w stronę klasy. Tylko wrodzona duma powstrzymywała go przed odruchowym opuszczeniem głowy. Nikt nie mógł zobaczyć, jak w jego oczach pojawia się zagubienie. Nie. Nie pozwoli na to. Musiał teraz uciec...  
    - Heeej! Teme! - Drgnął nieznacznie, słysząc głos, który nieraz towarzyszył jego snom. - Muszę z tobą przedyskutować nową strategię... - Jednak teraz, kiedy sen zmienił się w koszmar, Usuratonkachi był ostatnią osobą, którą czarnowłosy chciał oglądać
    Odwrócił się i spojrzał w te obłudnie błękitne, słodkie, niewinne oczy.
     Taaa! Niewinne! Pewnie wczoraj, jak wskoczył Itachiemu do łóżka, robił takie same. -.-' Suke założył ramiona na piersi, postanawiając, że nie pozwoli już nikomu się do siebie przedostać. Bo to przynosi za duże rozczarowanie.
    Na samo wyobrażenie brata z Młotkiem w TAKIEJ sytuacji, Uchiha zgrzytnął mentalnie zębami. Zmierzył zdziwionego Naruto pogardliwym spojrzeniem, odwrócił się i odszedł z postanowieniem, że już nigdy nie uwierzy w tę pozorną słodycz.


    **********************************************************************************

    Kiedy wszedł do klasy z kieszeni kurtki prawie wyszarpnął srebrny odtwarzacz MP3.
    Osunął się na krzesło, przymknął powieki i włączając, wsunął do uszu słuchawki, z których wydobył się głos wokalisty Skillet w piosence ' Comatose ' .
    Zdecydowanie kochał rocka, ale przysiągł sobie, że nigdy nie przesłucha niczego, w czego powstanie mieszał się jego Aniki.
    Zazwyczaj muzyka pomagała mu rozładować emocje i kiedy był wściekły, korzystał z niej jak z lekarstwa, które koiło skołatane nerwy. Jednak nie dzisiaj.
    Zamiast przynieść ulgę, dziś przywoływała jedynie gorzkie wspomnienia. Nie tylko związane z Uzumakim.
    Jego młodość. Czas, kiedy chciał się upodobnić do brata, a ten odpychał go, zajęty swoją, garażową wówczas, kapelą.
    Podglądanie Itachiego podczas prób jego bandu, zachwyt, jaki długowłosy wzbudzał w mniejszym chłopcu.
    Usilne próby dostania się do zespołu brata.
    Doskonalenie swojej gry i stopniowe dochodzenie do perfekcji.
    Ukrywanie się w garażu, tylko po to, by posłuchać, jak starszy ćwiczy.
    Pojawienie się na castingu na nowego członka i rozczarowanie, kiedy wybrali Hidana, a Itachi powiedział mu że nie tylko nie jest dość dobry, ale nigdy nie będzie.
    Że jest młody, głupi i jeszcze nie wie czego chce.
    Żeby zajął się czymś innym.
    Postanowienie, że musi być od niego lepszy. MUSI! By nie tylko świat i ojciec, o którego uwagę tak walczył zobaczyli, że jest coś warty, ale, co najważniejsze, właśnie ten uwielbiany niegdyś brat.
    Zacisnął zęby przerzucając drobną dźwignie w odtwarzaczu. Piosenki przelatywały, ale żadna nie oddawała jego obecnego stanu ducha. W końcu pod wpływem impulsu znalazł piosenkę ' I'm Alive'  zespołu Disturbed.
    Muzyka płynęła...A jego wściekłość rosła.
    Pierwsze spotkanie Uzumakiego.
     Ich rozmowy, kłótnie...Stopniowa przyjaźń.
    Odkrycie uczuć, którymi darzył kolegę.
    Coraz częstsze wypady Naruto z Kibą.
    Poczucie odrzucenia i zerwanie więzi.
    Do klasy wszedł Iruka. Niechętnie zdjął słuchawki i starał się uciszyć pulsującą, rosnącą z każdą chwilą wściekłość.
    - Dzisiejszym tematem są różnice społeczne. Możecie schować zeszyty i książki. Na tej godzinie będziemy tylko rozmawiać. - uśmiech Umino wydał mu się płytki i jakby pod publiczkę
    Słuchał, jak kolejni idioci, mówią o wielkiej niesprawiedliwości, której przyczyną są podziały społeczne. Jak to bieda wyniszcza innych, podczas gdy bogate 'paniczyki' i 'księżniczki' pławią się w luksusach. A kiedy usłyszał, jak jeden z tych idiotów mówi o zniesieniu różnic tak, aby wszyscy mieli tyle samo praw i pieniędzy, nie wytrzymał i wybuchnął ironicznym śmiechem.
    Hyuuga, bo to ona była autorką tych wzniosłych i naiwnych słów, opadła ze zwieszonymi ramionami na swoje krzesło. Była cała czerwona, a w jej wielkich prawie białych oczach szkliły się łzy.
    - To było naprawdę mądre, Hinato. - młody nauczyciel pochwalił dziewczynę, po czym zwrócił się w stronę Uchihy wyraźnie zdenerwowany - Nie wiem, Sasuke, co tak bardzo cię rozbawiło w słowach koleżanki, ale wyraźnie chcesz się wypowiedzieć, więc proszę.
    Suke zerwał się z kącika, w którym przesiadywał, rozpamiętując przeszłość i przybrał pozę ' gotowy do ataku '. CHCESZ USŁYSZEĆ?! TO CI POWIEM !
    Czarnowłosy wzruszył ramionami.
    - Gdyby zniknęła hierarchia, zapanowałby totalny chaos. - Brunet spojrzał na niego, zastanawiając się nad racjami młodego potomka Fugaku, ale z każdym jego kolejnym słowem, oczy Umino rozszerzały się w autentycznym szoku, pomieszanym z przerażeniem. - Nie ma możliwości zniesienia różnic. Gdyby komukolwiek się to udało, byłoby to czasowe. Hołota okradałaby siebie nawzajem, bo to leży w ich naturze. Jeśli ktoś był biedny - w jego ustach brzmiało to jak największa obraza - będzie chciał więcej i więcej. Te darmozjady pozdychałyby bez bogatszej części, na której podatkach i pracy mogliby się utrzymywać.
    W klasie zaległa cisza tak gęsta, że można by kroić ją nożem. Klika ' wiernych fanek', patrzyło na młodego Uchihe, jakby go zobaczyło po raz pierwszy w życiu i widocznie ich zauroczenie osobą obłędnie przystojnego kolegi z klasy minęło.
    W tej ciszy wyrwał się jeden głos. Tylko Uzumaki po tej przemowie był zdolny cokolwiek wyartykułować.
    - PORĄBAŁO CIĘ, GŁUPI DRANIU?! KAŻDY CZŁOWIEK MA PRAWO DO ŻYCIA I TO NIE MY DECYDUJEMY, GDZIE SIĘ RODZIMY! KAŻDY JEST INNY! NIE MOŻNA SZUFLADKOWAĆ LUDZI, JAKO BIEDNYCH I BOGATYCH!
    Suke prychnął pogardliwie, z satysfakcją obserwując rozgorączkowane, niedowierzające spojrzenie dawnego przyjaciela. Postanowił dolać oliwy do ognia.
    - Skoro rodzisz się słaby...Takich elementów należy się pozbywać.- Jasno dawał do zrozumienia, że ta dyskusja go nudzi - Niczego nie przynoszą. Ale masz rację, ludzi nie dzieli się na te dwie podgrupy. - ledwo powstrzymał kolejny wybuch śmiechu, kiedy zobaczył nadzieję w tych dziecięco błękitnych tęczówkach . - Jest jeszcze trzecia grupa. Tacy, jak ty. Są najgorsi. Hańbisz nazwisko ojca i jego pozycję, spotykając się ze śmieciami jego - wskazał niedbale na Inuzuke - pokroju. A będąc w takim towarzystwie, stajesz się równie bezwartościowy, jak on. Hołota jest jak wirus, który pożera wszystko, co wartościowe. - uśmiechnął się cynicznie - Właściwie Hyuuga ma rację. Powinna być równia społeczna. Wraz z biedotą zniknęłyby takie problemy, jak bezrobocie, wyłudzanie pieniędzy od państwa na naprawy własności prywatnych, głód i inne plagi. Pozbywając się hołoty, pozbylibyśmy się problemu.
    Zadzwonił dzwonek i zostawiając klasę, trwającą w szoku, wyszedł, zarzucając kolejny raz słuchawki.
    Prychnął słysząc, jak do jego uszu napływają dźwięki kolejnej piosenki.Nightwish 'End of all hope' . Ironia.
    Lekcje się skończyły i nadszedł czas na trening. Wyjął z szafki strój i skierował się w stronę hali.
    Zastanawiał się nad tym, co powiedział. Właściwie...Im dłużej o tym myślał, tym bardziej wydawało mu się to prawdziwe. No bo właściwie...Po co oni są? Zabierają powietrze, miejsca zamieszkania i to właśnie dzięki nim płaci się coraz wyższe podatki. Rabują bogatych, chcąc im dorównać. Ale małpa w jedwabiach zawsze pozostanie małpą, więc jeśli myśleli, że uda im się kupić klasę, dumę i historię, to byli w błędzie. Niziny społeczne.
    I chociaż nigdy nie przyznałby się do tego nawet przed samym sobą, wiedział, że bogaci są zbyt zaślepieni fortuną, aby zobaczyć coś innego, niż utrzymanie się przy władzy.
    Bo co mu da szacunek ojca? Taa...Będzie dumny przez chwilę z osiągnięcia celu...Aż Fugaku znowu o nim zapomni po jakichś...Dwóch godzinach? Taa...Nigdy nie będzie dla niego dość dobry. A wszystko przez przeklętego Itachiego. Takiego samego, jak jego Młotek. Cholerne kopie Robin Hooda.
    Nie. Czas spojrzeć prawdzie w oczy. Naruto nie był, nie jest i nie będzie jego. Woli należeć do jego Aniki.
    Kopnął Bogu ducha winny kamyk, który potoczył się parę metrów i zniknął z pola jego widzenia. Był tak wściekły, że kiedy poczuł jak ktoś na niego wpada, nie patrząc kto to, odepchnął go, warcząc coś w rodzaju ' Jak łazisz, kretynie?! '
    Kiedy podniósł głowę, zobaczył drobną blondynkę, która patrzyła na niego, podobnie jak Hyuuga, załzawionymi oczami i szepcząc cichuteńkie ' Przepraszam' , uciekła spod ostrzału palących, czarnych tęczówek.
    Wzruszył ramionami. Nie zamierzał przepraszać jakiegoś tam bachora. Sama się pchała.  
    Właściwie po co było ją przepraszać? Zaraz i tak wróci do swojego pustego plotkowania z koleżankami i zapomni.
    Piosenka zmieniła się na ' Pieces ' Sum 41.
    Znalazł się w próżni.W obecnej sytuacji nie widział sensu w niczym. No bo skoro jego wielkie marzenie, udowodnienie Itachiemu i ojcu, że nie jest nikim, nagle wydało mu się stratą czasu...
    Jego starania i tak nigdy nie były docenione. Ojciec zajmował się wyłącznie jego bratem, a ten z kolei swoją cholerną kapelą. I tak to miejsce, tak ważne dla niego, zabrał cholerny biedak Hidan.
    Przeklęta, nic niewarta chołota. A on nic nie mógł z tym zrobić.
    Wszedł do przebieralni, gdzie znalazł się pod obstrzałem pięciu wrogich spojrzeń.
    Shikamaru, Gaara, Kiba, Naruto i kuzyn młodej Hyuugi, Neji.
    Wszyscy w tej grupie przyjaźnili się z Inuzuką i Uzumakim, więc dla nich był teraz wrogiem nr 1, co, nawiasem mówiąc, mu zwisało.
    Nie zaszczycając ich spojrzeniem, odwrócił się do nich plecami, przebrał i po chwili wszyscy wyszli na parkiet. Z małej klitki, którą hucznie nazywano ' kabiną trenera', wyłonił się sam Pein.
    Z niewzruszonym wyrazem twarzy oznajmił im, że czas na trening.
    - Zacznijcie od podań. Potem rzuty z dwutaktu. Również w parach. Musicie idealnie się zsynchronizować, jeśli chcecie zostać mistrzami na kolejnych zawodach. - usiadł, patrząc spokojnie na grupę - No Sabaku z Inuzuką, Hyuuga z Narą, Uzumaki z Uchihą.
    Suke warknął już któryś raz tego dnia. Nie uśmiechało mu się być w grupie, ani nawet patrzeć na tego przygłupa!
    - Aleee... - Naruto był najwyraźniej tego samego zdania
    - Miło, że się ze mną zgadzacie. - rudowłosy uśmiechnął się podle
    Czarnooki bez słowa wyciągnął z kosza pierwszą, lepszą piłkę i próbując dać ujście wściekłości, rzucił ją z całej siły w stronę blondyna.
    Za pierwszym razem chłopak nie złapał, za drugim doskoczył w ostatnim momencie, ale potknął się i wylądował twarzą na drewnianym parkiecie.
    - Uzumaki. Widzę, że potrzebujesz rozgrzewki. Dwadzieścia rzutów zza linii. Potem możesz wrócić do treningu. - były koszykarz, wielokrotny mistrz i elitarny trener spojrzał na niego lodowato
    - TO NIE FEEER! - wrzasnął osiemnastolatek - On mnie prawie nokautuje, a pan MNIE karze?! Przecież ten palant...
    - Bez dyskusji. Sasuke. Zaczekasz na Uzumakiego i wrócicie do treningu... - już miał usiąść zadowolony, kiedy Pein zmienił zdanie - Albo nie. Uzumaki wykona dodatkowych dwadzieścia rzutów z dwutaktu. To rozwinie waszą współpracę.
    Suke złapał za piłkę i cisnął nią w głowę trenera, patrząc zadowolony, jak, dosłownie, krew go zalewa.
    Sasuke jednak stanął jedynie przed niebieskookim, a kiedy ten wyuczonym krokiem zmierzał do kosza, czekając na piłkę, rzucił ją, trafiając brutalnie w odsłonięty brzuch blondyna.
    Reakcja była natychmiastowa. Naruto splunął krwią i padł na ziemię, kuląc się z bólu.
     - T..TY...DRA...RA...- zakrztusił się krwią, wstając na chwiejnych nogach
    Pein spojrzał na swojego najlepszego zawodnika widocznie zły. Cóż...Nie mógł mu pobłażać w nieskończoność.
    - Uchiha. - to że nie powiedział do niego ' Sasuke' już zwiastowało kłopoty  - Przesadziłeś. Idź pod prysznic. Zimny. Musisz ochłonąć. - ostatnie słowa były wyraźnie zjadliwe
    Jednak Naruto szybko się pozbierał i postanowił sam uzyskać sprawiedliwość, wymierzając szybki cios w nos wroga. Tylko długoletnie walki w 'klatkach' sprawiły, że czarnowłosy instynktownie zablokował pięść, minimetry od twarzy.
    - TY POKRĘCONY PALANCIE! - opalona twarz była krwisto czerwona, a pociemniałe z wściekłości, granatowe oczy rzucały gromy - CHCIAŁEŚ MNIE ZABIĆ?! PORĄBAŁO CIĘ DO KOŃCA, DRANIU?!
    Spojrzał na niego chłodno. O ile wcześniej kłótnie z blondynem wydawały mu się świetnym sposobem na jakikolwiek kontakt z utraconym przyjacielem, o tyle teraz, kiedy zobaczył, kim naprawdę jest 'jego aniołek', po prostu olał go, przechodząc obok i zostawiając za sobą zszokowanego, pierwszy raz tak wyraźnie przez niego zignorowanego, Uzumakiego.
    Prysznic, ubranie się i znowu muzyka. Miał już teraz wszystko gdzieś. Zrobi co chce i jeśli będzie chciał, pokiereszuje tego głupiego Mł...Uzumakiego.
    Święcie przysiągł sobie, że już nigdy nie nazwie tego durnia Młotkiem. Nie zasłużył na przezwisko.
    Kiedy szedł przed siebie, nagle ktoś pociągnął go za ramie. Zdjął słuchawki i spojrzał w brązowe oczy jednej ze swoich trzech najzagorzalszych wielbicielek.
    - Czego chcesz, Karin?
    Dziewczyna złapała go za rękaw i skierowała w stronę opartych o murek dwóch chłopaków, palących coś, czego z daleka nie mógł rozpoznać.
    - Choć Sasuke. Chcemy z tobą pogadać. - czarnooki spojrzał na nią nieufnie, ale w końcu wzruszył ramionami, wyrwał rękę z jej uścisku i podszedł gdzie prosiła czerwonowłosa.
    - No więc, słyszeliśmy o twoim dzisiejszym wyczynie na forum klasy. - Uchiha uniósł brwi w uprzejmym zainteresowaniu
    - Plotki szybko się rozchodzą. - mruknął Juugo
    - Taaak. - kontynuował Suigetsu - Byłeś świetny. Nawet my nie odważyliśmy się powiedzieć tego tak dosadnie.
    Teraz nawet Suke się zainteresował. A kiedy on się na czymś skupiał, robił to także Sasuke.
    Oni myślą tak, jak ja?! samemu nic nie mogłem, ale skoro jest nas już czwórka...To musi być jeszcze więcej!  Oczy kociaka błysnęły.
     - I? - mruknął ciągle nie do końca pewny, czego mogą od niego chcieć
    Suigetsu spojrzał na niego z mieszaniną podziwu i irytacji.
    - Skoro myślisz tak, jak my...- zawahał się - No i nie boisz się tego powiedzieć...Może...
    - Dołączyłbyś do nas?! - pisnęła Karin, rozgorączkowana na samą myśl, że jej wymarzony mężczyzna byłby blisko niej o wiele częściej.
    - I? - powoli zaczynał mieć dość tych niedopowiedzeń
    - Stworzylibyśmy świetną grupę i byłbyś naszym przywódcą! - rudowłosa widocznie zapaliła się w swoim pomyśle
    - Hn? - może to dziwne, ale zaczynał widzieć siebie w tej roli. W końcu to ON miałby władzę nad kimś, a nie był zawsze na zawołanie. Ojca, Itachiego, Naruto... - Jakie są wasze plany?
    Suigetsu rzucił mu zmieszane spojrzenie.
    - Yyy...Właściwie nic jeszcze nie wymyśliliśmy. Mamy nadzieję, że ty to zrobisz. - wyjął z kieszeni pudełko z czymś, co jak na oko Sasuke wyglądało jak 'trawa' - Poczęstuj się, szefie.
    Wzruszył ramionami zerkając na Juu. Nie wyglądał, żeby mu to szkodziło.
    A co mi tam! " Suke mruknął, wyciągając rękę
    To samo zrobił młody Uchiha.
    - Nazywacie się jakoś? - spytał, zaciągając się przyjemnym dymem
    - Dotychczas po prostu spotykaliśmy się, ale z Tobą Sasuke-senpai... - zaczerwieniła się lekko Karin  - Może TAKA? - zapytała patrząc w niebo
    Sasuke uśmiechnął się kącikiem ust. Coraz bardziej się rozluźniał, a problemy stopniowo zdawały się znikać za szarawą zasłoną z dymu, który go spowijał.
    - Nie. Wolę HEBI. - tak jak nazwał siebie, walcząc w klatce
    Po prostu kochał węże.
    - Ale ja nie znoszę... - zaczęła Karin nieśmiało, po czym, widząc lodowate, czarne tęczówki, wycofała się - Jasne. HEBI.
    Z słuchawek podpiętych do niewyłączonego odtwarzacza popłynął refren piosenki Makeshift Romeo  ' The Way I Was '

    Is it to late to save my from myself.
    After all the damage that
    I've caused
    It is to late     
    I wish there was some
    Way that I could put me
    Back the way I was

  *****************************************  
   CDN